UWAGA!

Opowiadanie jest całkowitą fikcją, wyłącznie moim tworem wyobraźni. Wszelaki związek opowiadania z rzeczywistością jest przypadkowy.

sobota, 13 września 2014

" - Oj, zamknij się Bubu i dawaj te lody."

Podeszłam do drzwi łazienki, nasłuchując co robi Cupko. W łazience panowała cisza, co zaczęło mnie dziwić, więc otwarłam drzwi.  Zobaczyłam Konstantina siedzącego na brzegu wanny, wpatrującego się w ścianę. Odwrócił głowę w moją stronę, smutno się uśmiechając. Nagła zmiana, pomyślałam, przyglądając mu się uważnie.
- Miałaś jakieś problemy przeze mnie? – zapytał cicho, wstał. Stanął naprzeciw mnie, właściwie dwa metry przede mną. Cały jego optymizm, który wręcz z niego emanował, teraz zniknął. Chyba nie widziałam go jeszcze tak poważnego i przejętego.
- Nie, jakoś się wytłumaczyłam – odpowiedziałam równie cicho, nie wtajemniczając go w szczegóły. Teraz byłoby to raczej nie na miejscu. Weszłam do łazienki, zastanawiając się co spowodowało tak nagłą zmianę nastroju u mojego przyjaciela. Chciałam się dowiedzieć co się stało i czy jestem tego przyczyną.
- Jestem głupi – westchnął cicho, siadając z powrotem na tym samym miejscu. – Bez wątpliwości zaliczam się do najgłupszych istot na tej ziemi. – nie rozumiałam o co mu chodzi, stąd wzięła się moja dziwna mina. Konstantin spojrzał na mnie i zauważył, że go nie rozumiem. Nadal nie widziałam w tym żadnego śladu żartu, nie przypominał mi tego Cupko, którego znam. – Wiesz o czym pomyślałem? Że jak zrobię z siebie idiotę i pokaże temu facetowi, co spotyka tu Paulinę, to każe jej wrócić do domu, a ja będę mógł z tobą mieszkać, że będę miał cię tylko dla siebie.  – czułam, że nogi zaczynają się pode mną uginać. Nie spodziewałam się usłyszeć coś takiego z jego ust. Po raz pierwszy odkąd go poznałam był ze mną całkowicie szczery, pokazał swoimi słowami swoje uczucia, a ja nie wiedziałam co mam zrobić. W pewnym momencie zbliżyłam się do niego, kucnęłam obok niego, patrząc mu w oczy. Byłam całkiem zdezorientowana, skołowana i nie wiedziałam, co robię. Po raz pierwszy znalazłam się tak blisko niego, nie myśląc o nim jak o przyjacielu. Zaskoczyło go to, ale nie odsunął się, wręcz przeciwnie. Czułam jego oddech, muskający moją twarz. Przymknęłam oczy, błagając w duchu, żeby nie przerywał tej chwili, żeby w końcu mnie pocałował. Kiedy poczułam jego usta na swoim policzku, otworzyłam oczy.  – Przepraszam, że cię zawiodłem – powiedział i wyszedł. Chwilę później usłyszałam jak wychodzi z mieszkania.
- Na to wygląda, że straciłam też przyjaciela – mruknęłam cicho, siadając na podłodze w łazience. Co mi teraz zostało? Tylko siedzieć i płakać nad własną głupotą. Konstantin wcale nie był głupi, tylko ja. Gdybym pokazała mu, że bardzo mi na nim zależy, znacznie więcej niż na przyjacielu, może teraz wyglądałoby to inaczej i nie siedziałabym na zimnej podłodze cicho szlochając, uderzając co jakiś czas pięścią w podłogę, próbując w ten sposób wymierzyć sobie karę.
***
Siedziałam na kanapie w salonie, pogrążona w myślach. Bartek wyszedł jakiś czas temu, tłumacząc, że ma coś do załatwienia w klubie. Michał z Olim jeszcze nie wrócili, więc byłam w mieszkaniu całkiem sama. Zastanawiałam się co będzie dalej z Winiarskimi. Tak bardzo chciałam jakoś pomóc Michałowi, ale nie wiedziałam jak. Sytuacja wydawała się jasna – Dagmara miała plan. Chciała, żeby Michał był w domu, żeby mogła na niego zawsze liczyć, żeby razem z nią wychowywał ich syna. Jednak na drodze do wykonania tego perfekcyjnego planu, stanęła siatkówka. Winiarskiego ciągle nie było, większość jego czasu pochłaniały treningi i mecze, a rodzina zostawała na drugim planie. Tak twierdziła jego żona, ale nie wzięła pod uwagę tego, że jej mąż każdą wolną od treningów chwile spędza z dzieckiem, że jest dla niego wielkim autorytetem i mały doskonale rozumie, że praca taty wymaga jego częstej nieobecności. Ma sześć lat i jest w stanie to zrozumieć, a jego mama – nie. Czuje się zawiedziona i rozczarowana zachowaniem męża, choć on robi wszystko co w jego mocy, żeby jego bliscy byli szczęśliwi i niczego im nie brakowało. Osobiście nie rozumiem tej kobiety i nie wiem jak mogła tak po prostu postawić go przed faktem dokonanym. Jednak z drugiej strony, pojawiała się w mojej głowie myśl, że mnie może kiedyś spotkać to samo, że kiedyś może stać się tak, że zacznie mi brakować bliskości Bartka, tego, że ciągle nie ma go w domu. Bałam się, że w przyszłości mogę być w tej samej sytuacji co ona. Mogę poczuć, że Kurek nie kocha mnie tak bardzo jak mi się wydawało, że być może popełniłam błąd, zmieniając dla niego swoje plany na życie. Bałam się tak myśleć, tak bardzo się tego bałam, patrząc co stało się z związkiem Winiarskich. Nie zauważyłam nawet, kiedy po moich policzkach spłynęły łzy. Tak samo jak nie zauważyłam, że ktoś przygląda mi się, stojąc w drzwiach. Dopiero kiedy do mnie podszedł, wyrywając mnie z zamyślenia, otarłam łzy, próbując się uśmiechnąć.
- Ciocia, czemu płaczesz?  - wpakował się na moje kolana, jednocześnie bawiąc się małym samochodzikiem kupionym mu przez tatę.
- Pomyślałam sobie o czymś niemiłym i zaczęłam płakać. Ale już jest trochę lepiej.
 - Jak ja płaczę to tata albo mama mnie przytulają. Przytulić cię? – był taki słodki i niewinny, że przeraziłam się jak zareaguje na zmiany w jego, jak dotąd, krótkim życiu, sielance, jaką zgotowali mu rodzice. Małe rączki objęły mnie za szyję i mocno uściskały, aż zrobiło mi się ciepło na sercu.
- Będziesz kiedyś idealną matką – usłyszałam drugi głos, należący do ojca Oliwera. Stał w tym samym miejscu gdzie przed chwilą stał jego syn. Wpatrywał się w naszą dwójkę, mając w oczach ten dawny błysk. Powolnym krokiem podszedł do nas i usiadł obok mnie, nie spuszczając z nas wzroku. Myślał o czymś intensywnie, na co wskazywała charakterystyczna zmarszczka, która pojawiła się na jego czole. W pewnym momencie jego przenikające spojrzenie zaczęło mnie peszyć. Spuściłam wzrok, wypuszczając Oliwiera z objęć. Mały pobiegł dołączyć samochodzik do kilku innych, które ze sobą wziął i zniknął z pola widzenia. A jego ojciec nadal na mnie patrzył.
- O czym myślisz? – zapytałam w końcu, chcąc przerwać ciszę jaka między nami zapadła.
- Zastanawiam się nad tym, co byś zrobiła, będąc na miejscu Dagmary. I za każdym razem dochodzę do wniosku, że zostałabyś ze mną, akceptując mnie i to co robię w każdym calu.  – spojrzałam na niego zaskoczona i zrozumiałam, że to był błąd. Hipnotyzujący wzrok i głos na jednego mężczyznę to zdecydowanie za dużo. Michał siedział blisko mnie, ale niezbyt blisko. Kątem oka zauważyłam jak jego ręka zmierza do mojej twarzy. Gładził kciukiem mój policzek, paraliżując mnie swoim dotykiem. Nie wiedziałam, co się dzieje, zdawałam sobie tylko sprawę, że Winiarski staje się nieobliczalny.
Nie wiem do czego mogłoby dojść, gdyby nie głos Bartka, witającego się z Olim. Zerwałam się od razu z kanapy i poszłam się z nim przywitać. Rzuciłam się mu na szyję, modląc się, żeby nie zauważył jaka jestem przerażona i zdekoncentrowana.
- Czym sobie zasłużyłem na takie przywitanie? – zapytał, śmiejąc się cicho z mojej reakcji.
- Stęskniłam się. To nie wystarczy?
- Wystarczy w zupełności.  – wziął mnie na ręce, czemu towarzyszyły moje piski i śmiech, całując delikatnie, sprawiając, że zapomniałam o tym, co działo się parę minut temu. Dopiero gdy postawił mnie na ziemię, zauważyłam, że Michał stoi z boku i się nam przygląda z wymalowaną zazdrością w oczach. Nie wróżyło to nic dobrego.
***
- Wychodzę, jadę do Ady! – krzyknęłam, porywając tylko torebkę. Zaczynałam się denerwować, bo za długo nie dawała znaku życia. Może coś z tym spotkaniem poszło nie tak? W każdym razie musiałam to sprawdzić. I poradzić się w sprawie Michała. Sama byłam nadal skołowana i nie mogłam wymyślić nic sensownego. Kiedy otwarłam drzwi wyjściowe, w przedpokoju pojawił się Bartek.
- Przecież mogę cię zawieźć.
- Pojadę autobusem, a wy bawcie się dobrze – posłałam mu całusa i wyszłam z domu.
Złapałam autobus i znalazłam się w Łodzi. W trakcie podróży dzwoniłam do Ady, ale nie odbierała. Wydawało mi się to bardzo dziwne i naprawdę zaczynałam się denerwować. Od przystanku biegłam co sił w nogach, modląc się, żeby nic się jej nie stało. Kto wie co znowu zaszło i co wymyśliła jej mądra główka.
Zdyszana stanęłam pod drzwiami, pukając do drzwi. Nikt nie otwierał, więc szarpnęłam za klamkę. Drzwi były otwarte. Trzymając torebkę w gotowości, weszłam po cichu do mieszkania. Drzwi do łazienki były otwarte. Sądząc po odgłosach nikogo nie było w mieszkaniu. A jednak, pomyślałam, kiedy zerknęłam do łazienki. Ada siedziała na podłodze i płakała. W pierwszym momencie mnie nie zauważyła. Dopiero kiedy do niej podeszłam i przytuliłam dostrzegła moją obecność.
- Co się stało? Tylko nie mów, że nic, bo nie uwierzę. – spojrzała na mnie zaczerwienionymi oczami, które teraz były niesamowicie smutne. Zauważyłam, że trzęsą się jej ręce, kiedy próbowała objąć nimi kolana.
- Wszystko zepsułam i chyba nie da się tego naprawić. Dlaczego byłam taka głupia?
- O czym ty mówisz? – zapytałam, nie rozumiejąc jej słów.
- O Konstantinie. Dzisiaj był tu ojciec Pauli, Cupko wpadł do mieszkania, wygadując jakieś głupoty. Wystraszyłam się, że tata Młodej przez niego nie pozwoli jej ze mną zamieszkać, więc zamknęłam Serba w łazience. Nagadałam głupot temu facetowi, ale o tym akurat nie powiedziałam Konstantinowi. Kiedy Młoda zabrała się z ojcem, poszłam do wypuścić. Byłam wściekła, ale kiedy go zobaczyłam, złość ze mnie uleciała. Nie widziałam go jeszcze tak poważnego, jak wtedy. Myślał, że jak zrobi z siebie idiotę i zaprezentuje się ojcu Pauli w najgorszym wcieleniu, to on nie pozwoli jej tu zostać. Chciał mieć mnie tylko dla siebie, rozumiesz? A ja nic wcześniej nie zauważyłam. – cały czas płakała, ale nie przestawała mówić. Dowiedziałam się też o niedoszłym pocałunku i o tym, że Serb wyszedł i nie pokazał się do tej pory.
- Siedziałaś tutaj cztery godziny? – zapytałam cicho przyjaciółki, siadając obok niej. Nie mogłam jej teraz powiedzieć o moich rozterkach z Michałem w roli głównej. Miała dość swoich problemów, brakowało tylko tego, żebym obarczała ją swoimi.
- Nie wiem ile tutaj siedziałam. Nie ruszałam się stąd od momentu, kiedy wyszedł. Powiedz, co jest ze mną nie tak?! Najpierw Aleks mnie zdradził, potem Adrian wyjechał, a teraz Konstantin…
- Czujesz coś do niego?
- Sama nie wiem, ale… chyba tak. Myślałam, że to tylko moje wymysły i że to chwilowe, ale dzisiaj… Zakochałam się. Znowu w niewłaściwym facecie!
- Nie prawda! Porozmawiasz szczerze z Cupko i zobaczysz, że wszystko będzie w porządku. Na moje oko nawet bardziej niż w porządku – szturchnęłam ją łokciem, próbując wprawić w lepszy nastrój. Oparła swoją głowę na moim ramieniu i tak siedziałyśmy jakiś czas, całkowicie milcząc.
- Po co przyjechałaś? – zapytała mnie w którymś momencie, odsuwając się ode mnie.
- Martwiłam się o ciebie, długo się nie odzywałaś. – mruknęłam cicho, wiedząc, że ten argument jej nie przekona i będę musiała jej o wszystkim powiedzieć. W końcu po to tutaj przyszłam, ale też się martwiłam!
- To bardzo miłe, ale mało przekonujące. O co chodzi? Paula wspominała, że Michał jest u was i jest… nieciekawie.  – oparłam się o ścianę i wyciągnęłam nogi. Zmieniła temat, jak zawsze kiedy nie chciała myśleć o własnych problemach.
- Dagmara chce rozwodu i odebrać mu Oliego. Przez jakiś czas obaj mają zostać u nas i … chyba właśnie o to chodzi. Nie mam nic przeciwko małemu, ale Michał…
- Co Michał?
- Dzisiaj kiedy Bartka nie było, Michał zobaczył, jak przytulam Oliwera. Stwierdził, że kiedyś będę dobrą matką. Potem usiadł obok nas i wpatrywał się we mnie, gołym okiem było widać, że o czymś myśli. Więc kiedy młody poszedł się bawić, zapytałam. Powiedział, że zastanawiał się, co ja bym zrobiła, będąc na miejscu Dagmary i że doszedł do wniosku, że zaakceptowałabym go takim jakim jest. Byłam tak osłupiała, kiedy to powiedział, bo mówił to patrząc mi prosto w oczy. A potem miałam wrażenie, że chciał mnie pocałować. Nie wiem co by się stało, gdyby Bartek wtedy nie wrócił… Nie wiem, co mam robić.
- Niezła historia, bije moją na głowę – stwierdziła Ada, odrywając się na chwilę od rzeczywistości. Potem zmarszczyła brwi, jakby coś jej nie pasowało.  – A gdzie jest Mario? Przecież to jego najlepszy przyjaciel.
- Za granicą, na urlopie. Nie wiem kiedy wraca. Powiedziałam Michałowi, żeby do niego nie dzwonił i dał mu odpocząć. Po tym jak nie pojechał na igrzyska był trochę podłamany.
- Powinnaś do niego zadzwonić. A jak coś takiego jak dzisiaj się powtórzy, musisz powiedzieć Bartkowi. Na razie nie panikuj, może to jednorazowa akcja.  – Ada wstała, po czym podała mi rękę.  – To co? Jemy lody? Najlepsze na zmartwienia. Musimy odreagować, bo inaczej zwariujemy z tymi siatkarzami. Boże, jacy z nich porąbani ludzie!
- Nie wszyscy, Bartek jest normalny.
- Nie jesteś obiektywna, mój drogi Yogi.
- Oj, zamknij się Bubu i dawaj te lody.
***
W trakcie podróży tata był dziwnie milczący, zapewne za sprawą tej głupiej sytuacji z Cupko. Mimowolnie się uśmiechnęłam, kiedy wspomniałam jej minę, jak serbski przyjaciel wkroczył do naszego mieszkania – bo już mogę je tak nazywać. Ada naopowiadała takich głupot, a ojciec w to uwierzył, pomyślałam, o mało nie wybuchając śmiechem. Ciekawiło mnie tylko czy sympatyczny Serb wie, co Lisowska o nim mówiła. Właściwie, to nie wiem jakby na te słowa zareagował…
Jednak sprawę Cupko i Ady odłożyłam nieświadomie na bok. Nie było o czym rozmyślać w tej sprawie, gołym okiem widać, że za niedługo będą razem. To tylko kwestia czasu. Bardziej interesował mnie Zbyszek. Minęło trochę czasu odkąd się nie odzywał, choć zapewniał, że zadzwoni. Nie zdzwonił, nie napisał żadnego smsa, milczał. Sama miałam niejednokrotnie ochotę do niego zadzwonić, ale dochodziłam za każdym razem do wniosku, że na pewno jest zajęty i nie będzie zadowolony jak zadzwonię. Ta cała sprawa była dziwna i nie wiedziałam, co mam robić. Chciałam z całego serca zrobić krok w przód, ale bałam się, że ten krok w przód okaże się dwoma krokami w tył. Tęskniłam za tym zarośniętym atakującym, mając nadzieję, że on tęskni za mną.
- Jesteś dziwnie milcząca, stało się coś? – tata postanowił się w końcu odezwać, przerywając ciszę w samochodzie.
- Nie, tak sobie myślę.  – pomyślałam, że skoro już się przemógł i coś powiedział, należałoby pociągnąć dalej tę konwersację – Naprawdę się cieszę, że mogę zamieszkać z Adą. Dziękuję.
- Nigdy nie chciałem swoim dzieciom narzucać, w którym kierunku mają kształtować swoją przyszłość. Skoro tak zadecydowałaś, dobrze, niech tak będzie. Chodzi mi tylko o to, żebyś była szczęśliwa. Wprawdzie mama nie bardzo była za twoją przeprowadzką, jakoś udało mi się ją przegłosować. Tylko, na Boga, nie mów jej o tym młodym chłopaku, który was dzisiaj odwiedził, bo jeszcze się z nerwów pochoruje.  – chciało mi się śmiać, tak bardzo, że musiałam udawać kaszel. On naprawdę w to uwierzył!
- Odwieziesz mnie jeszcze dzisiaj? – zapytałam chcąc zmienić temat, nie chcąc narażać się na zdradzenie tajemnicy Konstantina z nim w roli głównej.  Tata przytaknął i potem już nic nie powiedział.

Dojechaliśmy do domu cali i zdrowi, w drzwiach przywitała nas mama. Nie miała zbytnio zadowolonej miny, prawdopodobnie z powodu mojej nagłej decyzji. Ale gdy do niej podeszłam i przytuliłam ją mocno, jak to miałam w zwyczaju, gdy coś nabroiłam, na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Chodźcie, podam obiad – usiedliśmy przy stole jak za dawnych czasów. Mama podała obiad i zaczęliśmy w ciszy jeść. Rzadko podczas posiłków o czymkolwiek rozmawialiśmy, jak twierdziła mama dlatego, że mówienie podczas jedzenia jest niezdrowe. Nikt nie miał ochoty się jej sprzeciwiać, bo wiedzieliśmy, że i tak nie mamy z nią szans. Jedyną osobą, która mogła ją do czegoś namówić był tata.
Po zjedzonym posiłku wyszliśmy do ogrodu. Czułam, że nadchodzi czas konfrontacji z mamą i ostateczne rozprawienie się z tematem przeprowadzki. Tata swoim uśmiechem dodawał mi otuchy, ale to i tak nic nie dawało. Kiedy mama przysiadła się do nas, zapadła między nami niezręczna cisza, którą w pewnym momencie postanowił przerwać tata, za co byłam mu wdzięczna.
- Ada wydaje się bardzo miłą dziewczyną, odpowiedzialną i myślę, że Paulina będzie tam się dobrze czuła.  – mama zerknęła na tatę podejrzliwie, potem na mnie, zanim postanowiła się odezwać.
- Skoro ją poznałeś i tak mówisz, to pewnie tak jest. Zobaczymy co przyniesie czas… Długo o tym rozmawialiśmy i doszliśmy do wniosku, że siłą cię nie zatrzymamy. Wprawdzie do końca tego nie akceptuję… Będziemy dzwonić kilka razy w tygodniu, odwiedzać was często nie będziemy, ale licz się z naszymi wizytami. Będziesz przyjeżdżać co najmniej na jeden weekend w miesiącu. Pieniądze będziemy wysyłać co tydzień.  – słuchałam mamy uważnie, bo nie chciałam czegoś przez przypadek pominąć, jednak byłam tak szczęśliwa, że mała wpadka mogła mi się zdarzyć. Gdy tylko skończyłam wysłuchiwać zaleceń i nakazów obojga rodziców, pobiegłam do swojego pokoju, żeby się spakować. Jednak pierwsze co zrobiłam, to zaczęłam skakać po pokoju jak szalona, widząc swoją udaną przyszłość siatkarską i wspaniałego faceta u swojego boku, którym okazał się Zbyszek.
- Aż tak ta przyszłość nie będzie świetna – pomyślałam i zaczęłam pakować rzeczy do torby.  Wyszło tego dość trochę, ale wcale się tym nie przejmowałam. Chciałam już od jutra zacząć nowe życie, w nowym mieszkaniu z wspierającymi mnie przyjaciółmi. Wiedziałam, że nie będzie łatwo, że będzie wiele przeszkód, ale jakoś nie mogłam sobie ich wyobrazić. Potrafiłam widzieć tylko te rzeczy, które będą piękne i niesamowite, bo nie chciałam się zamartwiać. Jak wrócę do Łodzi z pewnością uderzy mnie nowa fala złych nowin, które ostatnio nadchodziło coraz częściej, więc teraz chciałam widzieć wszystko w różowych kolorach.
***
- Myślisz, że Młoda wróci jeszcze dzisiaj? Nie chcę zostawać tu sama.  – zjadłyśmy dwa pudełka lodów i teraz siedziałyśmy na moim łóżku, nie mając na nic siły. Teoretycznie powinna nas roznosić energia, ale w praktyce wyglądało to zupełnie inaczej. Nie mogłam przestać myśleć o tym, co się dzisiaj stało, cały czas myślałam o tym kochanym Serbie jakim jest Konstantin. Zupełnie przeciwieństwo jego przyjaciela, pomyślałam, przypominając sobie Aleksa.
- Znając jej możliwości, to jest bardzo prawdopodobne, wręcz prawie pewne. A gdyby tak się nie stało, to ja  tobą zostanę – Ida myślała natomiast o czymś zupełnie innym i sądząc po jej słowach, bała się wracać do domu. Tam był Michał, Michał, który zaczął się dziwnie zachowywać, którego ona zaczęła się bać. Z tego dopiero mogły wyjść wielkie problemy.
- Nie, kochana. Ty wracasz do swojego Kurka i to bez dwóch zdań. Włączę sobie telewizor albo radio, to jakby osoba, nie?
- Wariatka z ciebie – stwierdziła moja przyjaciółka, sięgając po telefon, który właśnie zadzwonił. Widziałam jej minę, kiedy zerknęła na wyświetlacz, skrzywiła się – To Konstantin. Mam odebrać?
- To też twój przyjaciel, ale rób jak uważasz – powiedziałam cicho, mając nadzieję, że odbierze ten głupi telefon. Chciałam wiedzieć jak się ma i gdzie teraz jest, co teraz robi. Może snuje się gdzieś po okolicy, a może siedzi w domu i patrzy w sufit? Chciałam wiedzieć wszystko, dosłownie wszystko, co tylko mogło powiedzieć mi jak się z tym wszystkim czuje. Ja czuję się okropnie i gdybym tylko mogła cofnąć czas, to zrobiłabym to bez wahania i przy pierwszej nadarzającej się okazji powiedziałabym mu co czuję. Może zrobiłabym z siebie idiotkę, a może nie, ale wtedy sytuacja byłaby jasna i przejrzysta. Bardzo nie lubiłam niejasnych sytuacji i dlatego ucieszyłam się, kiedy Ida zdecydowała się odebrać ten telefon. Nie chciała czuć się nieswojo, więc wyszła na balkon, a ja z niecierpliwością czekałam aż powie mi o nim cokolwiek. Chociażby to, że pije teraz kawę albo przed chwilą skończył biegać.
Rozmowa nie trwała długo, właściwie to nie wiem czy mogę powiedzieć, że to była rozmowa, bo Ida wróciła po niecałej minucie do mieszkania. Nie miała zadowolonej miny, co oznaczało, że nie ma dobrych wieści. Jakbym się innych spodziewała! No dobra, miałam nadzieję, że powie coś miłego, ale to była tylko nadzieja.
- Chciał się pożegnać i powiedzieć, że wraca do domu na jakiś czas. Może wróci jeszcze przed rozpoczęciem sezonu, ale na to są raczej nikłe szanse.  Miał podłamany głos, ale chyba jakoś się trzyma. Kiedy chciałam go zapytać co się stało, to zbył mnie, mówiąc tylko, żebym się nie martwiła.
Przypatrywała mi się, jakby chciała wyczytać moją reakcję z twarzy. Znając ją, nie musiała tego robić. Znała mnie na tyle dobrze, że przytuliła mnie jeszcze przed tym jak znowu zaczęłam płakać.

Dlaczego znowu ja?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz