Podeszłam do drzwi łazienki,
nasłuchując co robi Cupko. W łazience panowała cisza, co zaczęło mnie dziwić,
więc otwarłam drzwi. Zobaczyłam
Konstantina siedzącego na brzegu wanny, wpatrującego się w ścianę. Odwrócił
głowę w moją stronę, smutno się uśmiechając. Nagła zmiana, pomyślałam,
przyglądając mu się uważnie.
- Miałaś jakieś problemy przeze
mnie? – zapytał cicho, wstał. Stanął naprzeciw mnie, właściwie dwa metry przede
mną. Cały jego optymizm, który wręcz z niego emanował, teraz zniknął. Chyba nie
widziałam go jeszcze tak poważnego i przejętego.
- Nie, jakoś się wytłumaczyłam –
odpowiedziałam równie cicho, nie wtajemniczając go w szczegóły. Teraz byłoby to
raczej nie na miejscu. Weszłam do łazienki, zastanawiając się co spowodowało
tak nagłą zmianę nastroju u mojego przyjaciela. Chciałam się dowiedzieć co się
stało i czy jestem tego przyczyną.
- Jestem głupi – westchnął cicho,
siadając z powrotem na tym samym miejscu. – Bez wątpliwości zaliczam się do
najgłupszych istot na tej ziemi. – nie rozumiałam o co mu chodzi, stąd wzięła
się moja dziwna mina. Konstantin spojrzał na mnie i zauważył, że go nie
rozumiem. Nadal nie widziałam w tym żadnego śladu żartu, nie przypominał mi
tego Cupko, którego znam. – Wiesz o czym pomyślałem? Że jak zrobię z siebie
idiotę i pokaże temu facetowi, co spotyka tu Paulinę, to każe jej wrócić do
domu, a ja będę mógł z tobą mieszkać, że będę miał cię tylko dla siebie. – czułam, że nogi zaczynają się pode mną
uginać. Nie spodziewałam się usłyszeć coś takiego z jego ust. Po raz pierwszy
odkąd go poznałam był ze mną całkowicie szczery, pokazał swoimi słowami swoje
uczucia, a ja nie wiedziałam co mam zrobić. W pewnym momencie zbliżyłam się do
niego, kucnęłam obok niego, patrząc mu w oczy. Byłam całkiem zdezorientowana,
skołowana i nie wiedziałam, co robię. Po raz pierwszy znalazłam się tak blisko
niego, nie myśląc o nim jak o przyjacielu. Zaskoczyło go to, ale nie odsunął
się, wręcz przeciwnie. Czułam jego oddech, muskający moją twarz. Przymknęłam
oczy, błagając w duchu, żeby nie przerywał tej chwili, żeby w końcu mnie
pocałował. Kiedy poczułam jego usta na swoim policzku, otworzyłam oczy. – Przepraszam, że cię zawiodłem – powiedział
i wyszedł. Chwilę później usłyszałam jak wychodzi z mieszkania.
- Na to wygląda, że straciłam też
przyjaciela – mruknęłam cicho, siadając na podłodze w łazience. Co mi teraz
zostało? Tylko siedzieć i płakać nad własną głupotą. Konstantin wcale nie był
głupi, tylko ja. Gdybym pokazała mu, że bardzo mi na nim zależy, znacznie
więcej niż na przyjacielu, może teraz wyglądałoby to inaczej i nie siedziałabym
na zimnej podłodze cicho szlochając, uderzając co jakiś czas pięścią w podłogę,
próbując w ten sposób wymierzyć sobie karę.
***
Siedziałam na kanapie w salonie, pogrążona w myślach. Bartek
wyszedł jakiś czas temu, tłumacząc, że ma coś do załatwienia w klubie. Michał z
Olim jeszcze nie wrócili, więc byłam w mieszkaniu całkiem sama. Zastanawiałam
się co będzie dalej z Winiarskimi. Tak bardzo chciałam jakoś pomóc Michałowi,
ale nie wiedziałam jak. Sytuacja wydawała się jasna – Dagmara miała plan.
Chciała, żeby Michał był w domu, żeby mogła na niego zawsze liczyć, żeby razem
z nią wychowywał ich syna. Jednak na drodze do wykonania tego perfekcyjnego
planu, stanęła siatkówka. Winiarskiego ciągle nie było, większość jego czasu
pochłaniały treningi i mecze, a rodzina zostawała na drugim planie. Tak
twierdziła jego żona, ale nie wzięła pod uwagę tego, że jej mąż każdą wolną od
treningów chwile spędza z dzieckiem, że jest dla niego wielkim autorytetem i
mały doskonale rozumie, że praca taty wymaga jego częstej nieobecności. Ma
sześć lat i jest w stanie to zrozumieć, a jego mama – nie. Czuje się
zawiedziona i rozczarowana zachowaniem męża, choć on robi wszystko co w jego
mocy, żeby jego bliscy byli szczęśliwi i niczego im nie brakowało. Osobiście
nie rozumiem tej kobiety i nie wiem jak mogła tak po prostu postawić go przed
faktem dokonanym. Jednak z drugiej strony, pojawiała się w mojej głowie myśl,
że mnie może kiedyś spotkać to samo, że kiedyś może stać się tak, że zacznie mi
brakować bliskości Bartka, tego, że ciągle nie ma go w domu. Bałam się, że w
przyszłości mogę być w tej samej sytuacji co ona. Mogę poczuć, że Kurek nie
kocha mnie tak bardzo jak mi się wydawało, że być może popełniłam błąd,
zmieniając dla niego swoje plany na życie. Bałam się tak myśleć, tak bardzo się
tego bałam, patrząc co stało się z związkiem Winiarskich. Nie zauważyłam nawet,
kiedy po moich policzkach spłynęły łzy. Tak samo jak nie zauważyłam, że ktoś
przygląda mi się, stojąc w drzwiach. Dopiero kiedy do mnie podszedł, wyrywając
mnie z zamyślenia, otarłam łzy, próbując się uśmiechnąć.
- Ciocia, czemu płaczesz?
- wpakował się na moje kolana, jednocześnie bawiąc się małym
samochodzikiem kupionym mu przez tatę.
- Pomyślałam sobie o czymś niemiłym i zaczęłam płakać. Ale
już jest trochę lepiej.
- Jak ja płaczę to
tata albo mama mnie przytulają. Przytulić cię? – był taki słodki i niewinny, że
przeraziłam się jak zareaguje na zmiany w jego, jak dotąd, krótkim życiu,
sielance, jaką zgotowali mu rodzice. Małe rączki objęły mnie za szyję i mocno
uściskały, aż zrobiło mi się ciepło na sercu.
- Będziesz kiedyś idealną matką – usłyszałam drugi głos,
należący do ojca Oliwera. Stał w tym samym miejscu gdzie przed chwilą stał jego
syn. Wpatrywał się w naszą dwójkę, mając w oczach ten dawny błysk. Powolnym
krokiem podszedł do nas i usiadł obok mnie, nie spuszczając z nas wzroku.
Myślał o czymś intensywnie, na co wskazywała charakterystyczna zmarszczka,
która pojawiła się na jego czole. W pewnym momencie jego przenikające
spojrzenie zaczęło mnie peszyć. Spuściłam wzrok, wypuszczając Oliwiera z objęć.
Mały pobiegł dołączyć samochodzik do kilku innych, które ze sobą wziął i
zniknął z pola widzenia. A jego ojciec nadal na mnie patrzył.
- O czym myślisz? – zapytałam w końcu, chcąc przerwać ciszę
jaka między nami zapadła.
- Zastanawiam się nad tym, co byś zrobiła, będąc na miejscu
Dagmary. I za każdym razem dochodzę do wniosku, że zostałabyś ze mną,
akceptując mnie i to co robię w każdym calu.
– spojrzałam na niego zaskoczona i zrozumiałam, że to był błąd.
Hipnotyzujący wzrok i głos na jednego mężczyznę to zdecydowanie za dużo. Michał
siedział blisko mnie, ale niezbyt blisko. Kątem oka zauważyłam jak jego ręka
zmierza do mojej twarzy. Gładził kciukiem mój policzek, paraliżując mnie swoim
dotykiem. Nie wiedziałam, co się dzieje, zdawałam sobie tylko sprawę, że
Winiarski staje się nieobliczalny.
Nie wiem do czego mogłoby dojść, gdyby nie głos Bartka,
witającego się z Olim. Zerwałam się od razu z kanapy i poszłam się z nim
przywitać. Rzuciłam się mu na szyję, modląc się, żeby nie zauważył jaka jestem
przerażona i zdekoncentrowana.
- Czym sobie zasłużyłem na takie przywitanie? – zapytał,
śmiejąc się cicho z mojej reakcji.
- Stęskniłam się. To nie wystarczy?
- Wystarczy w zupełności.
– wziął mnie na ręce, czemu towarzyszyły moje piski i śmiech, całując
delikatnie, sprawiając, że zapomniałam o tym, co działo się parę minut temu.
Dopiero gdy postawił mnie na ziemię, zauważyłam, że Michał stoi z boku i się
nam przygląda z wymalowaną zazdrością w oczach. Nie wróżyło to nic dobrego.
***
- Wychodzę, jadę do Ady! – krzyknęłam, porywając tylko
torebkę. Zaczynałam się denerwować, bo za długo nie dawała znaku życia. Może
coś z tym spotkaniem poszło nie tak? W każdym razie musiałam to sprawdzić. I
poradzić się w sprawie Michała. Sama byłam nadal skołowana i nie mogłam
wymyślić nic sensownego. Kiedy otwarłam drzwi wyjściowe, w przedpokoju pojawił
się Bartek.
- Przecież mogę cię zawieźć.
- Pojadę autobusem, a wy bawcie się dobrze – posłałam mu
całusa i wyszłam z domu.
Złapałam autobus i znalazłam się w Łodzi. W trakcie podróży
dzwoniłam do Ady, ale nie odbierała. Wydawało mi się to bardzo dziwne i
naprawdę zaczynałam się denerwować. Od przystanku biegłam co sił w nogach,
modląc się, żeby nic się jej nie stało. Kto wie co znowu zaszło i co wymyśliła
jej mądra główka.
Zdyszana stanęłam pod drzwiami, pukając do drzwi. Nikt nie
otwierał, więc szarpnęłam za klamkę. Drzwi były otwarte. Trzymając torebkę w
gotowości, weszłam po cichu do mieszkania. Drzwi do łazienki były otwarte.
Sądząc po odgłosach nikogo nie było w mieszkaniu. A jednak, pomyślałam, kiedy
zerknęłam do łazienki. Ada siedziała na podłodze i płakała. W pierwszym
momencie mnie nie zauważyła. Dopiero kiedy do niej podeszłam i przytuliłam
dostrzegła moją obecność.
- Co się stało? Tylko nie mów, że nic, bo nie uwierzę. –
spojrzała na mnie zaczerwienionymi oczami, które teraz były niesamowicie
smutne. Zauważyłam, że trzęsą się jej ręce, kiedy próbowała objąć nimi kolana.
- Wszystko zepsułam i chyba nie da się tego naprawić.
Dlaczego byłam taka głupia?
- O czym ty mówisz? – zapytałam, nie rozumiejąc jej słów.
- O Konstantinie. Dzisiaj był tu ojciec Pauli, Cupko wpadł
do mieszkania, wygadując jakieś głupoty. Wystraszyłam się, że tata Młodej przez
niego nie pozwoli jej ze mną zamieszkać, więc zamknęłam Serba w łazience.
Nagadałam głupot temu facetowi, ale o tym akurat nie powiedziałam
Konstantinowi. Kiedy Młoda zabrała się z ojcem, poszłam do wypuścić. Byłam
wściekła, ale kiedy go zobaczyłam, złość ze mnie uleciała. Nie widziałam go
jeszcze tak poważnego, jak wtedy. Myślał, że jak zrobi z siebie idiotę i
zaprezentuje się ojcu Pauli w najgorszym wcieleniu, to on nie pozwoli jej tu
zostać. Chciał mieć mnie tylko dla siebie, rozumiesz? A ja nic wcześniej nie
zauważyłam. – cały czas płakała, ale nie przestawała mówić. Dowiedziałam się
też o niedoszłym pocałunku i o tym, że Serb wyszedł i nie pokazał się do tej
pory.
- Siedziałaś tutaj cztery godziny? – zapytałam cicho
przyjaciółki, siadając obok niej. Nie mogłam jej teraz powiedzieć o moich
rozterkach z Michałem w roli głównej. Miała dość swoich problemów, brakowało
tylko tego, żebym obarczała ją swoimi.
- Nie wiem ile tutaj siedziałam. Nie ruszałam się stąd od
momentu, kiedy wyszedł. Powiedz, co jest ze mną nie tak?! Najpierw Aleks mnie
zdradził, potem Adrian wyjechał, a teraz Konstantin…
- Czujesz coś do niego?
- Sama nie wiem, ale… chyba tak. Myślałam, że to tylko moje
wymysły i że to chwilowe, ale dzisiaj… Zakochałam się. Znowu w niewłaściwym
facecie!
- Nie prawda! Porozmawiasz szczerze z Cupko i zobaczysz, że
wszystko będzie w porządku. Na moje oko nawet bardziej niż w porządku –
szturchnęłam ją łokciem, próbując wprawić w lepszy nastrój. Oparła swoją głowę
na moim ramieniu i tak siedziałyśmy jakiś czas, całkowicie milcząc.
- Po co przyjechałaś? – zapytała mnie w którymś momencie,
odsuwając się ode mnie.
- Martwiłam się o ciebie, długo się nie odzywałaś. –
mruknęłam cicho, wiedząc, że ten argument jej nie przekona i będę musiała jej o
wszystkim powiedzieć. W końcu po to tutaj przyszłam, ale też się martwiłam!
- To bardzo miłe, ale mało przekonujące. O co chodzi? Paula
wspominała, że Michał jest u was i jest… nieciekawie. – oparłam się o ścianę i wyciągnęłam nogi.
Zmieniła temat, jak zawsze kiedy nie chciała myśleć o własnych problemach.
- Dagmara chce rozwodu i odebrać mu Oliego. Przez jakiś czas
obaj mają zostać u nas i … chyba właśnie o to chodzi. Nie mam nic przeciwko
małemu, ale Michał…
- Co Michał?
- Dzisiaj kiedy Bartka nie było, Michał zobaczył, jak
przytulam Oliwera. Stwierdził, że kiedyś będę dobrą matką. Potem usiadł obok
nas i wpatrywał się we mnie, gołym okiem było widać, że o czymś myśli. Więc
kiedy młody poszedł się bawić, zapytałam. Powiedział, że zastanawiał się, co ja
bym zrobiła, będąc na miejscu Dagmary i że doszedł do wniosku, że
zaakceptowałabym go takim jakim jest. Byłam tak osłupiała, kiedy to powiedział,
bo mówił to patrząc mi prosto w oczy. A potem miałam wrażenie, że chciał mnie pocałować.
Nie wiem co by się stało, gdyby Bartek wtedy nie wrócił… Nie wiem, co mam
robić.
- Niezła historia, bije moją na głowę – stwierdziła Ada,
odrywając się na chwilę od rzeczywistości. Potem zmarszczyła brwi, jakby coś
jej nie pasowało. – A gdzie jest Mario?
Przecież to jego najlepszy przyjaciel.
- Za granicą, na urlopie. Nie wiem kiedy wraca. Powiedziałam
Michałowi, żeby do niego nie dzwonił i dał mu odpocząć. Po tym jak nie pojechał
na igrzyska był trochę podłamany.
- Powinnaś do niego zadzwonić. A jak coś takiego jak dzisiaj
się powtórzy, musisz powiedzieć Bartkowi. Na razie nie panikuj, może to
jednorazowa akcja. – Ada wstała, po czym
podała mi rękę. – To co? Jemy lody?
Najlepsze na zmartwienia. Musimy odreagować, bo inaczej zwariujemy z tymi
siatkarzami. Boże, jacy z nich porąbani ludzie!
- Nie wszyscy, Bartek jest normalny.
- Nie jesteś obiektywna, mój drogi Yogi.
- Oj, zamknij się Bubu i dawaj te lody.
***
W trakcie podróży tata był
dziwnie milczący, zapewne za sprawą tej głupiej sytuacji z Cupko. Mimowolnie
się uśmiechnęłam, kiedy wspomniałam jej minę, jak serbski przyjaciel wkroczył
do naszego mieszkania – bo już mogę je tak nazywać. Ada naopowiadała takich
głupot, a ojciec w to uwierzył, pomyślałam, o mało nie wybuchając śmiechem.
Ciekawiło mnie tylko czy sympatyczny Serb wie, co Lisowska o nim mówiła.
Właściwie, to nie wiem jakby na te słowa zareagował…
Jednak sprawę Cupko i Ady
odłożyłam nieświadomie na bok. Nie było o czym rozmyślać w tej sprawie, gołym okiem
widać, że za niedługo będą razem. To tylko kwestia czasu. Bardziej interesował
mnie Zbyszek. Minęło trochę czasu odkąd się nie odzywał, choć zapewniał, że
zadzwoni. Nie zdzwonił, nie napisał żadnego smsa, milczał. Sama miałam
niejednokrotnie ochotę do niego zadzwonić, ale dochodziłam za każdym razem do
wniosku, że na pewno jest zajęty i nie będzie zadowolony jak zadzwonię. Ta cała
sprawa była dziwna i nie wiedziałam, co mam robić. Chciałam z całego serca
zrobić krok w przód, ale bałam się, że ten krok w przód okaże się dwoma krokami
w tył. Tęskniłam za tym zarośniętym atakującym, mając nadzieję, że on tęskni za
mną.
- Jesteś dziwnie milcząca, stało
się coś? – tata postanowił się w końcu odezwać, przerywając ciszę w
samochodzie.
- Nie, tak sobie myślę. – pomyślałam, że skoro już się przemógł i coś
powiedział, należałoby pociągnąć dalej tę konwersację – Naprawdę się cieszę, że
mogę zamieszkać z Adą. Dziękuję.
- Nigdy nie chciałem swoim
dzieciom narzucać, w którym kierunku mają kształtować swoją przyszłość. Skoro
tak zadecydowałaś, dobrze, niech tak będzie. Chodzi mi tylko o to, żebyś była
szczęśliwa. Wprawdzie mama nie bardzo była za twoją przeprowadzką, jakoś udało
mi się ją przegłosować. Tylko, na Boga, nie mów jej o tym młodym chłopaku,
który was dzisiaj odwiedził, bo jeszcze się z nerwów pochoruje. – chciało mi się śmiać, tak bardzo, że
musiałam udawać kaszel. On naprawdę w to uwierzył!
- Odwieziesz mnie jeszcze
dzisiaj? – zapytałam chcąc zmienić temat, nie chcąc narażać się na zdradzenie
tajemnicy Konstantina z nim w roli głównej.
Tata przytaknął i potem już nic nie powiedział.
Dojechaliśmy do domu cali i
zdrowi, w drzwiach przywitała nas mama. Nie miała zbytnio zadowolonej miny,
prawdopodobnie z powodu mojej nagłej decyzji. Ale gdy do niej podeszłam i
przytuliłam ją mocno, jak to miałam w zwyczaju, gdy coś nabroiłam, na jej
twarzy pojawił się uśmiech.
- Chodźcie, podam obiad –
usiedliśmy przy stole jak za dawnych czasów. Mama podała obiad i zaczęliśmy w
ciszy jeść. Rzadko podczas posiłków o czymkolwiek rozmawialiśmy, jak twierdziła
mama dlatego, że mówienie podczas jedzenia jest niezdrowe. Nikt nie miał ochoty
się jej sprzeciwiać, bo wiedzieliśmy, że i tak nie mamy z nią szans. Jedyną
osobą, która mogła ją do czegoś namówić był tata.
Po zjedzonym posiłku wyszliśmy
do ogrodu. Czułam, że nadchodzi czas konfrontacji z mamą i ostateczne
rozprawienie się z tematem przeprowadzki. Tata swoim uśmiechem dodawał mi
otuchy, ale to i tak nic nie dawało. Kiedy mama przysiadła się do nas, zapadła
między nami niezręczna cisza, którą w pewnym momencie postanowił przerwać tata,
za co byłam mu wdzięczna.
- Ada wydaje się bardzo miłą
dziewczyną, odpowiedzialną i myślę, że Paulina będzie tam się dobrze czuła. – mama zerknęła na tatę podejrzliwie, potem na
mnie, zanim postanowiła się odezwać.
- Skoro ją poznałeś i tak
mówisz, to pewnie tak jest. Zobaczymy co przyniesie czas… Długo o tym
rozmawialiśmy i doszliśmy do wniosku, że siłą cię nie zatrzymamy. Wprawdzie do
końca tego nie akceptuję… Będziemy dzwonić kilka razy w tygodniu, odwiedzać was
często nie będziemy, ale licz się z naszymi wizytami. Będziesz przyjeżdżać co
najmniej na jeden weekend w miesiącu. Pieniądze będziemy wysyłać co
tydzień. – słuchałam mamy uważnie, bo nie
chciałam czegoś przez przypadek pominąć, jednak byłam tak szczęśliwa, że mała
wpadka mogła mi się zdarzyć. Gdy tylko skończyłam wysłuchiwać zaleceń i nakazów
obojga rodziców, pobiegłam do swojego pokoju, żeby się spakować. Jednak
pierwsze co zrobiłam, to zaczęłam skakać po pokoju jak szalona, widząc swoją
udaną przyszłość siatkarską i wspaniałego faceta u swojego boku, którym okazał
się Zbyszek.
- Aż tak ta przyszłość nie
będzie świetna – pomyślałam i zaczęłam pakować rzeczy do torby. Wyszło tego dość trochę, ale wcale się tym
nie przejmowałam. Chciałam już od jutra zacząć nowe życie, w nowym mieszkaniu z
wspierającymi mnie przyjaciółmi. Wiedziałam, że nie będzie łatwo, że będzie
wiele przeszkód, ale jakoś nie mogłam sobie ich wyobrazić. Potrafiłam widzieć
tylko te rzeczy, które będą piękne i niesamowite, bo nie chciałam się
zamartwiać. Jak wrócę do Łodzi z pewnością uderzy mnie nowa fala złych nowin,
które ostatnio nadchodziło coraz częściej, więc teraz chciałam widzieć wszystko
w różowych kolorach.
***
- Myślisz, że Młoda wróci jeszcze
dzisiaj? Nie chcę zostawać tu sama. –
zjadłyśmy dwa pudełka lodów i teraz siedziałyśmy na moim łóżku, nie mając na
nic siły. Teoretycznie powinna nas roznosić energia, ale w praktyce wyglądało
to zupełnie inaczej. Nie mogłam przestać myśleć o tym, co się dzisiaj stało,
cały czas myślałam o tym kochanym Serbie jakim jest Konstantin. Zupełnie
przeciwieństwo jego przyjaciela, pomyślałam, przypominając sobie Aleksa.
- Znając jej możliwości, to jest
bardzo prawdopodobne, wręcz prawie pewne. A gdyby tak się nie stało, to ja tobą zostanę – Ida myślała natomiast o czymś
zupełnie innym i sądząc po jej słowach, bała się wracać do domu. Tam był
Michał, Michał, który zaczął się dziwnie zachowywać, którego ona zaczęła się
bać. Z tego dopiero mogły wyjść wielkie problemy.
- Nie, kochana. Ty wracasz do
swojego Kurka i to bez dwóch zdań. Włączę sobie telewizor albo radio, to jakby
osoba, nie?
- Wariatka z ciebie – stwierdziła
moja przyjaciółka, sięgając po telefon, który właśnie zadzwonił. Widziałam jej
minę, kiedy zerknęła na wyświetlacz, skrzywiła się – To Konstantin. Mam
odebrać?
- To też twój przyjaciel, ale rób
jak uważasz – powiedziałam cicho, mając nadzieję, że odbierze ten głupi
telefon. Chciałam wiedzieć jak się ma i gdzie teraz jest, co teraz robi. Może
snuje się gdzieś po okolicy, a może siedzi w domu i patrzy w sufit? Chciałam
wiedzieć wszystko, dosłownie wszystko, co tylko mogło powiedzieć mi jak się z
tym wszystkim czuje. Ja czuję się okropnie i gdybym tylko mogła cofnąć czas, to
zrobiłabym to bez wahania i przy pierwszej nadarzającej się okazji
powiedziałabym mu co czuję. Może zrobiłabym z siebie idiotkę, a może nie, ale
wtedy sytuacja byłaby jasna i przejrzysta. Bardzo nie lubiłam niejasnych
sytuacji i dlatego ucieszyłam się, kiedy Ida zdecydowała się odebrać ten
telefon. Nie chciała czuć się nieswojo, więc wyszła na balkon, a ja z
niecierpliwością czekałam aż powie mi o nim cokolwiek. Chociażby to, że pije
teraz kawę albo przed chwilą skończył biegać.
Rozmowa nie trwała długo, właściwie
to nie wiem czy mogę powiedzieć, że to była rozmowa, bo Ida wróciła po niecałej
minucie do mieszkania. Nie miała zadowolonej miny, co oznaczało, że nie ma
dobrych wieści. Jakbym się innych spodziewała! No dobra, miałam nadzieję, że
powie coś miłego, ale to była tylko nadzieja.
- Chciał się pożegnać i powiedzieć,
że wraca do domu na jakiś czas. Może wróci jeszcze przed rozpoczęciem sezonu,
ale na to są raczej nikłe szanse. Miał
podłamany głos, ale chyba jakoś się trzyma. Kiedy chciałam go zapytać co się
stało, to zbył mnie, mówiąc tylko, żebym się nie martwiła.
Przypatrywała mi się, jakby chciała
wyczytać moją reakcję z twarzy. Znając ją, nie musiała tego robić. Znała mnie
na tyle dobrze, że przytuliła mnie jeszcze przed tym jak znowu zaczęłam płakać.
Dlaczego znowu ja?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz