Zasnęła wycieńczona ciągłym płaczem, a ja nie miałam siły
wracać do domu. Wysłałam Bartkowi wiadomość, że nie wiem czy wrócę dziś do
domu, bo Ada nie najlepiej się czuje. To był tylko jeden powód, ale istniał też
drugi. Bałam się tego, co może zrobić Michał. Wiedziałam, że muszę być teraz
bardzo ostrożna i przygotowana na wszystko z jego strony, ale miałam nadzieję,
że nie będzie to długo trwało. Kiedy rozmawiałam z Konstantinem, poprosiłam go,
żeby wysłał mi smsem numer do Mario. Musiałam do niego zadzwonić, bo czułam się
bezradna i chciałam, żeby zabrał go od nas jak najszybciej. Jeżeli Michał nie
chce wracać do domu, niech nie wraca, ale nie mogę zgodzić się na to, żeby
mieszkał u nas i żeby takie sytuacje jak dzisiejsza miały jeszcze miejsce. Nie
wiedziałam co mu strzeliło do głowy. Przecież dobrze wie, że jestem szczęśliwa
z Bartkiem, wie ile przeszliśmy zanim wyszliśmy na prostą. A teraz, tak nagle,
chce nam to odebrać, bo zazdrość nam szczęścia. Tak nie zachowują się
przyjaciele.
Wyszłam na balkon, nie chcąc obudzić Ady i wybrałam w
przypływie impulsu numer Wlazłego. Wysłuchałam kilka sygnałów, aż w końcu
usłyszałam po drugiej stronie jego głos.
- Cześć Mario, tu Ida. Pamiętasz mnie jeszcze?
- O Tobie nie da się zapomnieć! Co tam u was słychać? Nie zostanę
przypadkiem wujkiem?
- Nie żartuj sobie, panie atakujący! Lepiej sam się postaraj
o własnego potomka.
- Na razie mam jednego i się nie wyrabiam.
- Dzwonię, bo mam pewien problem… Uwierz mi, że gdyby to nie
była awaryjna sytuacja, to nie zajmowałabym ci czasu…
- Mów o co chodzi, bo czuję, że to ważne.
- Chodzi o Michała. Jest w kompletnej rozsypce. Dagmara
wniosła pozew o rozwód, wyniosła się z domu i chce odebrać mu Oliwera. Obaj na
razie mieszkają u nas i wszystko byłoby w porządku, ale Michał zaczął się
dziwnie zachowywać w stosunku… do mnie.
– po drugiej stronie zaległa cisza, nawet myślałam, że coś nam
przerwało, ale potem zrozumiałam, że Mariusz był po prostu w szoku po tym co
usłyszał. - Mario, boję się, że on zepsuje to, co jest
między mną a Bartkiem. Proszę cię, pomóż mi.
- Posłuchaj, najwcześniej mogę wylecieć w poniedziałek
wieczorem. W Polsce będę we wtorek rano. Wytrzymasz jeszcze trochę?
- Myślę, że tak. Dziękuję, nie wiem, co bym bez ciebie
zrobiła. I przepraszam za telefon.
- Bardzo dobrze, że zadzwoniłaś i niczym się nie martw, jak
wrócę zabiorę go do siebie. Przepraszam cię, ale muszę kończyć. Trzymaj się,
mała.
W momencie kiedy Mariusz się rozłączył, zobaczyłam Młodą jak
wchodziła do klatki razem z tatą. Normalnie bym się ucieszyła, że ją widzę, ale
teraz oznaczało to dla mnie tyle, że muszę wrócić do domu. Do Bartka i do…
Michała.
Wyszłam im naprzeciw, żeby pomóc w niesieniu napakowanych
toreb, które Paula ze sobą przywiozła.
- Dzień dobry, jestem Ida. Miło mi pana poznać – powiedziałam,
biorąc od ojca Młodej jedną torbę.
- Dużo o pani słyszałem, mnie również jest miło.
- Nie wiedziałam, że przyjdziesz – zdziwiła się Paula.
- Ada źle się poczuła i teraz śpi. Nie chciałam zostawiać
jej samej. – zostawiliśmy wszystkie rzeczy w nowym pokoju Pauliny, po czym jej
tata stwierdził, że musi już uciekać. Pożegnałyśmy go i wróciłyśmy do drugiego
pokoju.
- Co się stało?
- To wszystko jest tak pogmatwane, że właściwie nie potrafię
tego ująć w słowa. Powiem krótko – chodzi o Konstantina. Zaszło między nimi
pewne nieporozumienie. Cupko wyjechał teraz na trochę, a Ada… nie mogła się
pozbierać.
Paula wyglądała na zmartwioną, jak jej o tym powiedziałam i
nie chciała słyszeć więcej szczegółów.
- Wszystko się psuje – stwierdziła krótko, kładąc się na
łóżku. – Zostań z nami, co? Nie chcę
zostawać sama. – poczułam niezwykłą ulgę, kiedy usłyszałam te słowa i szybko
napisałam do Bartka, że dzisiaj nie wrócę. Położyłam się obok Młodej,
wzdychając cicho, a potem obie zasnęłyśmy, zmęczone dzisiejszym dniem.
***
Nie mogłam spać, bo wszystko co
dzisiaj się zdarzyło nadal siedziało mi w głowie. Te wszystkie wyobrażenia, co
by było gdybym wcześniej spróbowała z nim porozmawiać mnie dobijały. Te
wyobrażenia były szczęśliwe, a realne życie było do dupy. Nie minęło przecież
wiele czasu od tego kiedy płakałam za Alkiem, kiedy dowiedziałam się o jego
zdradzie. Nie potrafiłam mu tego wybaczyć, ale też wybaczyć sobie nie było mi
łatwo. Może gdybym nie była zaślepiona panującą między nami sielanką, zauważyłabym
coś podejrzanego. Teraz pewnie jest szczęśliwy z tamtą, przygotowują się na
przyjęcie na świat małego Serba, który pewnie będzie miał identyczne oczy jak
jego tata. A ja siedzę w kuchni na stole, wpatruję się w nocny krajobraz za
oknem i wspominam ostatnie dni.
Adrian też wtedy zniknął, sprawiając
dotkliwy zawód nie tylko mnie, ale i Idzie. Mimo wszystko tęskniłam za nim i
tęsknić będę. Byliśmy przyjaciółmi, a przyjaciołom należy wybaczać nawet
najgorsze świństwa. Zastanawiałam się też czy Ida kiedykolwiek przestanie
patrzeć na niego jak na zdrajcę – bo tak właśnie patrzyła. Kiedy ktoś wspomniał
go w rozmowie, natychmiast zamilkła, a potem zmieniała temat. Było jej źle z
tym faktem, że straciła przyjaciela, nie wiadomo z czyjej winy. Może my też
czymś zawiniłyśmy i nieświadomie odepchnęłyśmy od siebie, będąc zaaferowane
wyłącznie swoim życiem. I znowu co by było gdyby…
Chciałabym, żeby wrócił, naprawdę.
Porozmawialibyśmy szczerze, pewnie popłynęłoby sporo łez i wyciągnęlibyśmy
wobec siebie najgorsze żale jakie tylko byśmy mogli, ale chciałabym. Zobaczyć
go znowu, pośmiać się z jego czy mojej głupoty, powspominać początki naszej
przyjaźni. Może gdyby tu był, byłoby mi łatwiej pogodzić się z kolejną porażką.
W pewnym momencie chciałam do niego zadzwonić, nawet poszłam do pokoju i
przyniosłam z do kuchni telefon, ale nie miałam odwagi. To musiał być
przemyślany krok, musiałabym zastanowić się do chciałabym mu powiedzieć, a nie
tak z doskoku, bo nagle potrzebuję przyjaciela.
Chciałam też zadzwonić do kogoś jeszcze
i powiedzieć mu, że zanim zdąży wrócić, umrę z tęsknoty. Ale tego też nie
zrobiłam, bo zasnęłam na kuchennym stole. Obudziłam się dopiero rano, kiedy
ktoś pukał do drzwi. Nie miałam ochoty otwierać, ale ten ktoś był bardzo
natarczywy i wytrwały. Zwlekłam się więc ze stołu i przeczesując włosy poszłam
otworzyć drzwi. Byłam rozespana, a raczej niewyspana, bo spałam zaledwie dwie
godziny. Dopiero kiedy coś uścisnęło moje nogi, a z progu spojrzały na mnie
cholernie niebieskie oczy, jakoś się otrząsnęłam.
- Cześć ciocia – powiedział mały i
bezpretensjonalnie, jak to dziecko, wpakował się do mieszkania. Chciałam
zaprosić jego ojca do środka, ale odmówił.
- Muszę pozałatwiać kilka spraw, nie
będzie mnie kilka dni. Zajmiecie się nim? – przyjrzałam się mu dokładnie, chcąc
zauważyć jakąkolwiek zmianę, ale nie mogłam niczego dostrzec. Może to była
tylko chwilowa słabość, pomyślałam, mając w pamięci słowa Idy, przestraszonej
zachowaniem Michała Winiarskiego. Jako że nie mogłam nic z siebie wydusić,
przytaknęłam i odebrałam od niego torbę z rzeczami małego. – A, jeszcze jedno.
Bartek musiał jechać do rodziców, coś z jego mamą. Nie dzwonił, bo dowiedział
się późno w nocy. Powiedział, że się odezwie.
- Przekażę - powiedziałam, ale on i tak już tego nie
usłyszał, bo zbiegał po schodach. Zamknęłam drzwi i napotkałam spojrzenie
naszego Księcia.
- Obejrzymy bajkę? – zapytał
niepewnie, ale kiedy kiwnęłam głową, zaczął skakać z radości i od razu zasiadł
przed telewizorem. Jak dobrze byłoby być dzieckiem, pomyślałam, przynajmniej
one nie mają takich problemów jak miłość czy zdrada. Chwileczkę, pomyślałam,
miłość? Czyżbym właśnie przyznała się do czegoś, co zrujnowało moją przyjaźń z
Kostkiem?
***
Obudziłam się, bo usłyszałam, że
ktoś chodzi po mieszkaniu. Prawdopodobnie to Ada właśnie wstała, więc
postanowiłam zwlec się z łóżka. Wyszłam z pokoju, przecierając oczy, kiedy do
moich uszu dobiegł głośny pisk i zostałam przytwierdzona przez coś do ściany.
Spojrzałam w dół i dostrzegłam blond czuprynkę małego chłopca, który ostatnim
razem nie chciał pozwolić mi wyjść.
- Oli, a co ty tu robisz? –
zapytałam sennym głosem.
- Tata mnie podrzucił, musiał
iść coś zrobić i nie będzie go trochę. W nocy chyba też – powiedział, uśmiechając
się szeroko. Wcale nie przejmował się tym, że nie będzie przebywał z tatą, bo
oznaczało to całe dnie zabawy i jedzenia niedozwolonych rzeczy, które małe
dzieci uwielbiają. – Cieszysz się?
- Jasne, że się cieszę. A gdzie
Ada?
- Ogląda kaczora Donalda. Machałem
jej przed oczami, ale to nic nie dało – westchnęłam cicho, czochrając go po
włosach. Czekają nas ciężkie dni, dopóki Cupko nie przywiezie swojego tyłka z
Serbii. Poszłam razem z nim do pokoju Ady i ze smutkiem w oczach patrzyłam jak
niemo wpatruje się w telewizor, nawet się nie ruszała. Nie wiedziałam co mam
zrobić, a co najważniejsze jak wytłumaczyć małemu zachowanie cioci. – Widzisz?
Nawet się nie uśmiechnie. Co się jej stało? Jest chora?
- Ciocia tęskni na wujkiem
Konstantinem i dlatego się tak zachowuje. Wujek musiał pojechać do domu na parę
dni.
- Tak jak wujek Bartek?
- On też pojechał do domu? - zapytałam zdziwiona.
- Jego mama się rozchorowała i
pojechał w nocy. Tak mówił tata, bo ja nie widziałem jak pojechał, bo spałem.
Mama wujka Kostka też zachorowała?
- Nie, myślę, że nie. Wujek po
prostu chciał ją odwiedzić. – mały
posmutniał i spuścił głowę, a ja przeklinałam siebie, że zaczęłam ten temat –
Ty pewnie też niedługo spotkasz się z mamą.
– powiedziałam, tuląc małego do siebie.
- To przez mamę tatuś jest
ostatnio smutny i nie wiem, czy chcę ją widzieć. – odpowiedział cicho, czym mnie kompletnie
zaskoczył. Dużo rozumiał, nawet więcej niż ktokolwiek by przypuszczał.
- Wszystko będzie dobrze,
zobaczysz. Wiesz co, mam pomysł? Idź obudź ciocię Idę, śpi u mnie w pokoju. Na
pewno się ucieszy, że tu jesteś. – uśmiechnięty malec pobiegł do mojego pokoju,
a ja usiadłam obok Ady. – On wróci,
zobaczysz, i wszystko będzie jak dawniej.
– uśmiechnęła się smutno, odrywając wzrok od telewizora.
- Nic nie będzie tak jak
dawniej, Młoda, nic.
***
Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam nad sobą uśmiechniętą
twarzyczkę z blond loczkami.
- Cześć ciocia – powiedziała owa twarzyczka, przypatrując mi
się okropnie niebieskimi oczami, odziedziczonymi po ojcu.
- Oli? A co ty tutaj robisz? – zapytałam sennym głosem,
przeciągając się i ziewając.
- Tata mnie przywiózł. – od razu zerwałam się z łóżka,
myśląc, że Winiarski siedzi sobie w kuchni i zwyczajnie popija kawę. – Musiał
pojechać gdzieś i nie mógł mnie wziąć ze sobą.
- Jadłeś coś? – spytałam, choć stwierdziłam, że to pytanie
jest bez sensu. Ojciec musiał go przecież nakarmić. – Mam ochotę na naleśniki.
- Jadłem śniadanie, ale… Na naleśniki zawsze znajdę miejsce!
– taka mała rzecz, a cieszy, pomyślałam i zebrałam się z łóżka. Kiedy weszłam
do kuchni, przywitał mnie dźwięk kreskówek, co oznaczało, że dziewczyny już nie
śpią. Zastanawiało mnie, jak się miewa Ada, więc postanowiłam pierwsze do nich
zajrzeć. Obie siedziały w pokoju, Ada wgapiała się w telewizor, a Młoda
wyglądała na bezradną.
- Może ty coś jej powiesz. Zamknęła się w swoim świecie,
kompletnie się nie odzywa, jeszcze małego wystraszy. – przeczesałam ręką włosy,
zastanawiając się co zrobić w tej sytuacji. Rzeczywiście nadmiar pytań ze
strony małego Księcia nie był teraz potrzebny, może Adę nawet denerwowała jego
obecność. Z drugiej strony było mi głupio zostawić ją samą w tym wszystkim i
wrócić do siebie.
- Obiecałam małemu naleśniki. Posiedzimy jeszcze trochę i
wrócimy do Bełchatowa, ale pod jednym warunkiem – będziesz jej pilnować jak oka
w głowie, wszędzie za nią chodzić i w razie jakichkolwiek wątpliwości dzwonisz
od razu do mnie – ściszyłam głos, żeby Ada nas nie usłyszała, choć miałam
wrażenie, że doskonale wszystko słyszała. Westchnęłam cicho i wróciłam do
kuchni, żeby zająć się naleśnikami. Oliwer siedział przy stole, machając nogami
i przesypując cukier z cukierniczki do szklanki. – To z czym zjemy te naleśniki? – zapytałam
chłopca, choć podejrzewałam jaka padnie odpowiedź.
- Z Nutellą!
- Paula, powiedz, że macie w swoich zapasach Nutellę –
powiedziałam z nadzieją, kiedy Młoda weszła do kuchni. Trzymała w ręce mój
telefon, pokazując na migi, że dzwoni Bartek.
- Powiedz, że chociaż ty masz dobre informacje, bo inaczej
zwariuję – powiedziałam zamiast słów przywitania.
- Ciebie też dobrze słyszeć, słońce. – uśmiechnęłam się pod
nosem. Musiał wytknąć mi ten jakże haniebny błąd – To tylko grypa, na całe
szczęście. Mama czuje się całkiem dobrze
i pytała kiedy będzie mogła poznać dziewczynę, która skradła serce jej
ukochanego synka.
- Mam nadzieję, że Kuba tego nie słyszał. – zaśmiałam się
krótko – Możesz jej przekazać pozdrowienia ode mnie i powiedzieć, że zjawię się
tam wtedy, kiedy nabierzesz odwagi, żeby mnie przedstawić.
- Mogę przyjechać po ciebie nawet dzisiaj – odpowiedział
szybko – Tęsknię za tobą – dodał cicho, co oznaczało, że nie był teraz sam.
Nigdy nie był na tyle wylewny, żeby obnosić się z tym przy wszystkich, a mnie
to wcale nie przeszkadzało, bo pod tym względem byliśmy tacy sami.
- Ja za tobą też, ale zostań tyle ile zechcesz. Sprawisz
przyjemność swojej mamie.
- Jeszcze pomyślę, że znalazłaś sobie kogoś na moje
zastępstwo. – może w normalnych okolicznościach by mnie to śmieszyło, ale teraz
bynajmniej. Wcale nie chodziło o to, że ja bym mogła kogoś znaleźć, ale o to,
że ten ktoś mógłby zrobić coś w tym kierunku.
- Nigdy. – odpowiedziałam cicho, przeklinając się w myślach,
że Bartek mógł przez to zauważyć, że coś jest nie tak.
- Wszystko w porządku? – zapytał po chwili ciszy, czego się
spodziewałam.
- Martwię się o Adę, nie czuje się najlepiej, z nikim nie
rozmawia. Nawet nie wiem jak jej pomóc.
- Zostaniesz u dziewczyn?
- Nie wiem, Michał podrzucił Oliwera i gdzieś pojechał.
Będzie nam trochę ciasno, a po za tym nie chcę, żeby mały to oglądał – wyszłam
z kuchni, żeby nie rozmawiać o tym przy chłopcu. Jednocześnie kątem oka
obserwowałam przyjaciółkę, siedzącą jak zaklęta przed telewizorem.
- Uważaj na siebie, dobrze? Muszę już kończyć, Kuba ciągnie
mnie, żebym z nim pograł. Kocham cię.
- Ja ciebie też, mamucie. – rozłączyłam się i wróciłam do
robienia naleśników. Nie mogłam patrzeć na Adę, bo chciało mi się płakać. Nigdy
nie przypuszczałabym, że to właśnie ona będzie mieć problemy tego typu. Zawsze
łatwo zawierała znajomości, była szczera i bezpośrednia, wydawało mi się, że to
ona znajdzie sobie kogoś pierwsza. Jednak nasze życie wywróciło się do góry
nogami, kiedy zaznajomiłyśmy się z siatkarzami.
***
- Na pewno dasz sobie radę? Błagam, obiecaj mi to – stałyśmy
z Młodą i Olim przy drzwiach, kiedy Ada siedziała od jakiegoś czasu w swoim
pokoju. Małemu ledwie udało się skusić ją na naleśnika swoim słodkim głosem i
bardzo niebieskimi oczami. Zadawał dużo pytań, bo nie wiedział co się dzieje,
jak to dziecko w takiej sytuacji. Jednak ani ja, ani Paula nie mogłyśmy
przecież powiedzieć o co tak naprawdę chodzi. Był jeszcze za mały, żeby to
zrozumieć.
- Tak, jeżeli będzie się coś działo, to zaraz do ciebie
zadzwonię.
- Może zaproś Zbyszka? – zaproponowałam, ubierając Oliwerowi
bluzę. Na zewnątrz było dziś chłodno i nie przyjemnie, wszystko wokół
zapowiadało rychłe nadejście jesieni, której tak nie lubiłam. Paulina trochę
się zmieszała, ale starała się zachować fason i nie dać po sobie nic poznać.
- Dlaczego Zbyszka?
- Korzystaj z ostatnich dni wakacji. Potem zacznie się
szkoła, sezon…
- Pomyślę nad tym – powiedziała i dosłownie wygoniła mnie z
mieszkania, kiedy chciałam jeszcze raz zapytać czy nie będę jej potrzebna. Było
mi okropnie głupio, że musiałam zostawić Adę i porzucić na chwilę rolę
przyjaciółki na rzecz roli cioci czy też niani dla młodego Winiarskiego.
Kiedy przekroczyłam próg mieszkania, przywitała mnie cisza i
okropny bałagan. Mruknęłam, niechętnie wchodząc do środka. Chłopiec od razu
pobiegł do pokoju, a ja stanęłam po środku tego rozgardiaszu.
- Przecież nie było mnie zaledwie jeden dzień – powiedziałam
do siebie, patrząc na porozrzucane ubrania i kuchnię, gdzie walało się
dosłownie wszystko. – Nienawidzę facetów
– powiedziałam cicho, podnosząc z podłogi koszulkę Bartka.
- Mnie też nie lubisz? – usłyszałam cichy głosik należący do
Oliwera.
- Ciebie to lubię najbardziej, wiesz? Tatę i wujka też, ale
robią straszny bałagan. – wytłumaczyłam, jednocześnie podnosząc kolejną
koszulkę. – Pomożesz mi posprzątać?
Niefajnie siedzieć w takim bałaganie. – na niego zawsze mogłam liczyć. Kiwnął
głową i zaczął zbierać rzeczy swojego taty. Kiedy pozbieraliśmy wszystkie
ciuchy, założyliśmy pranie, a potem Oli poszedł się bawić. Ja zajęłam się
kuchnią, przeklinając w duchu resztę lokatorów tego mieszkania i obiecując
sobie, że już nigdy nie wpuszczę ich do kuchni. Uśmiechnęłam się pod nosem,
zastanawiając się nad tym, o czym pomyślałam. Zachowywałam się tak, jakbym
poczuła, że to mój nowy dom. Nie mieszkanie mojego chłopaka, a prawdziwy dom.
To było bardzo fajne uczucie, takie inne niż wszystkie inne. Choć nijak się to
miało do sprzątania kuchni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz