UWAGA!

Opowiadanie jest całkowitą fikcją, wyłącznie moim tworem wyobraźni. Wszelaki związek opowiadania z rzeczywistością jest przypadkowy.

piątek, 21 września 2012

"No jasne, że wiem!", czyli serbskie spotkanie.



Droga mijała nam bardzo szybko, co miało zapewne związek z wielkim podekscytowaniem z powodu nadchodzącego wydarzenia stulecia. Zadziwiające było to, że ten czas mijał zupełnie spokojnie, bez żadnych osobników, będących w ewolucji za nami. Po dwóch godzinach jazdy, gdy byliśmy już bliżej celu niż dalej, kierowca zarządził przerwę  na toaletę. Stanęliśmy na stacji benzynowej, jednak kiedy wyszliśmy z autobusu, nie byliśmy za bardzo przekonani, czy to rzeczywiście jest staja benzynowa. Wprawdzie były stanowiska dla samochodów i jakiś sklep, ale w opłakanym stanie. Z lekkim przerażeniem w oczach weszliśmy do tego sklepu w poszukiwaniu toalety. Jako pierwsza szła Ada, najbardziej odważna z nas wszystkich, przynajmniej na razie. Stanęliśmy wszyscy na środku tego sklepu, szukając jakiś drzwi prowadzących do WC. I wspólnymi siłami znaleźliśmy dwie pary drzwi, rozmieszczone naprzeciwko siebie. Problem polegał na tym, że toalety nie były oznaczone.
Większość peletonu, który podążał za Adą postanowił zrezygnować z usług tej stacji benzynowej i wrócić do autobusu. Wśród najwytrwalszych pozostałam ja z Adą, jakieś dwie dziewczyny i Adrian.
- Pytałem pani ekspedientki, powiedziała, że to raczej nie ma znaczenia. Czyli pozostaje się zdać na kobiecą intuicję. Pytanie pozostaje, której z was ona nigdy nie zawiodła.
Ada z chytrym uśmiechem na ustach, wpatrując się w swoje paznokcie, odpowiedziała na pytanie nurtujące Adriana
- Ciebie.
- Ale ja…. – widząc wzrok Ady, postanowił odpuścić – Dobra. – zacierając ręce wpatrywał się to w jedne drzwi, to w drugie, aż w końcu postanowił jedne z nich otworzyć. Uchylił je i wsadził głowę do środka, po czym uczynił to samo z drugimi. Gdy zakończył swoje profesjonalne testy, znacząco się uśmiechnął. – Ja na lewo, wy na prawo.
- A mogę wiedzieć, skąd taki wniosek?
- W waszej toalecie zawsze bardziej śmierdzi.
No, teraz wiedziałam, że on żywy już z nami nie wróci.
***
Jakąż niespodzianką było to, że nie musieliśmy szukać hali! Tym razem to ona znalazła nas. Zatrzymaliśmy się na parkingu, zauważając, że pogoda w Kędzierzynie była znacznie lepsza. Dlaczego? Zaspy były tylko do połowy łydek! Uradowani wysiedliśmy z autobusu, zabierając potrzebne gadżety i skierowaliśmy się do hali.
- Na to wygląda, że jesteśmy pierwsi.
- Tak proszę pana. W kolejce do kasy. Ludzie z karnetami już siedzą na swoich miejscach.
Ustawiłam się grzecznie  w kolejce do kasy, wcześniej powierzając swoją kurtkę Adzie. Na szczęście chwilę później panie otwarły kasę i wydały nam bilety. Weszliśmy na halę pełną kibiców Zaksy Kędzierzyn w większości ubrani na żółto – czarno. Całe szczęście, że to nie był mecz piłki nożnej, bo inaczej byłoby z nami krucho.
Miejsca znaleźć było trudno, ale z pomocą panów ochroniarzy jakoś nam się udało. Na samym początku myśleliśmy, że są naprawdę dobre, jednak po kilkunastu minutach zmieniliśmy zdanie. Centralnie nad nami rozłożył się klub kibica Zaksy z dwoma wielkimi bębnami.
- Wiedziałam, że ochroniarzom nie można ufać.
- Nawet jeżeli są młodzi i przystojni.
Jednak to nie był ostatni problem tego dnia. Kolejny wyniknął oczywiście dzięki naszemu nauczycielowi, który podczas rozgrzewki, gdy robiliśmy zdjęcia, podszedł do nas i zupełnie spokojnie oznajmił coś, co dla nas było tragedią.
- Słuchajcie, z tego spotkania nic nie wyjdzie.
Zrobiło mi się słabo, znowu. Czy ten koleś kiedyś przestanie mnie zadziwiać w sensie negatywnym? No chyba, kurde, nie!
- Pan sobie żartuje, prawda?
- Niestety nie.
Założyłam ręce na piersi i przyglądałam się mu bardzo wnikliwie. Rzeczywiście nie mógł żartować. Zadałam mu kolejne pytanie.
- A dlaczego nie wyszło?
- Zapomnieliśmy transparentu.
Przyjęłam do wiadomości jego odpowiedź, odwracając się do niego plecami i wracając na swoje miejsce. Usiadłam sobie grzecznie, próbując nie uszkodzić nikogo obok. Dołączyła do mnie Ada, siadając obok mnie z miną obojętną. Jednak po tym, że trzęsły jej się ręce, stwierdziłam, że w rzeczywistości jest wściekła. Tylko Adrian został przy bandzie i dalej robił zdjęcia.
- Wiesz, że on miał transparent?  - zapytała zupełnie niewinnie, przygładzając brzeg bluzki.
- Wiem.
- Wiesz, że on wszystko spieprzył?
- Wiem.
- A wiesz, że uczę się serbskiego?
- Wiem.
- A wiesz, że w Skrze gra dwóch Serbów?
- Wiem. – na początku nie zajarzyłam, o co jej chodzi. Dopiero po chwili mój boski umysł dostał olśnienia – No jasne, że wiem! Jesteś genialna.
***
Nie mówiłyśmy nikomu o naszym tajnym planie, o ile można to było nazwać planem. Nawet biedny Adrian nie wiedział o naszych niecnych zamiarach. Podczas rozgrzewki nie ruszałyśmy się ze swoich miejsc. Dołączyła do nas Paulina, również w niebyt dobrym humorze, spowodowanym obecną sytuacją.
- Musimy to jakoś przetrzymać, mała. Z resztą, przyzwyczaj się, że on już taki jest. Jeżeli chcesz coś zdziałać, to tylko i wyłącznie na własną rękę.
- Taa, macie racje. Ale byliśmy tak blisko!
Mecz się rozpoczął, dla nas dość niekorzystnie. Nie mogliśmy przekrzyczeć kibiców Kędzierzyna, zagłuszały nas wielkie bębny, na dodatek Skra nie mogła się pozbierać. Staraliśmy się nie tracić nadziei, choć nasze kibicowanie podczas pierwszego seta, przypominało odprawianie jakiś wielkich modłów. Ale w drugim secie sytuacja się odwróciła. To Zaksa zaczynała tracić, kibice trochę przycichli, a my zaczęliśmy działać. Nawet na chwilę nasze mordki się nie zamykały, cały czas kibicowały bełchatowianom.  Bębny nadal działały, ale tym razem my też. Musieliśmy znosić wyklinanie naszych zawodników przez kibiców, którzy siedzieli za nami, jednak to nas nie zniechęciło. Wręcz przeciwnie. Darliśmy się jeszcze głośniej, zwłaszcza w kulminacyjnych momentach seta, wstając ze swoich miejsc. Zwróciliśmy nawet uwagę pana Nawrockiego, który spoglądał na nas dumny jak i zarazem trochę wystraszony.
Szczyt szczęścia osiągnęliśmy, gdy po następnym secie zaczęliśmy prowadzić dwa do jednego. Teraz już nic nie mogło nas zatrzymać, pomagała nam też frustracja z powodu nieudanego spotkania. W ostatnim secie, podczas ostatnich piłek, obok nas zgromadziła się grupa osób, żeby kibicować razem z nami. Kiedy nasi idole wygrywali ten mecz, mogliśmy śmiało powiedzieć, że byliśmy na boisku razem z nimi.
Euforia po zwycięstwie była nieunikniona, jednak musiałyśmy ją jakoś ograniczyć, chcąc wdrożyć w życie nasz plan. Przepchałyśmy się szybko do bandy i stanęłyśmy obok ochroniarza. Pan ochroniarz zwrócił na nas uwagę, owszem, ale widocznie stwierdził, że nie jesteśmy szczególnie groźne dla zawodników. Zwłaszcza, że pan ochroniarz był młody i przystojny. Stałyśmy sobie, całkowicie niepozornie przy bandzie, czekając na odpowiedni moment. Mianowicie taki, kiedy jeden z Serbów podejdzie na tyle blisko, żeby usłyszeć serbski krzyk Ady. Obserwowałyśmy uważnie co dzieje się na boisku, śledziłyśmy każdy ruch naszych słowiańskich przyjaciół. Aż w końcu nadeszła chwila prawdy. Zauważyłyśmy, że Konstantin idzie w naszym kierunku, rozmawiając z Danielem Plińskim. Adzie nie trzeba było nic mówić, żeby jej donośny głos rozległ się przy boisku.
- Czy powiem prawdę, jeżeli stwierdzę, że jestem jedyną normalną osobą w Polsce, która zwraca się do ciebie po serbsku i nie jest Alexem?!
Zawsze byłam pod wrażeniem jej mocnego głosu, ale nigdy nie przypuszczałabym, że ochroniarz się go wystraszy. No, powiedzmy, że pominęłam ten fakt, że krzyknęła przy jego uchu. Ale nie ważne! Ważne było to, że dwumetrowy, serbski środkowy, ją usłyszał. Zaczął się rozglądać z przejęciem, gdy usłyszał swój ojczysty język nie z ust Alexa. Ada zaczęła do niego machać, krzycząc coś jeszcze po serbsku i nas zauważył. Zadowolony podszedł do band i nawiązała się wielka serbska konwersacja między Adą a Konstantinem. Oczywiście pan ochroniarz musiał nam przeszkodzić, przecież oni to mają zapisane w DNA.
- Czy pan zwariował? Przecież ja z nimi rozmawiam, niech pan stąd idzie! Ale wcześniej niech pan przeprosi za swoje zachowanie.
Konstantin ryknął na pana z odblaskowej kamizelce, na co ten się przestraszył. Głównie dlatego, że nie znał angielskiego i nie wiedział, co mu powiedział serbski zawodnik. Postanowiłam więc wkroczyć do akcji i wykazać się znajomością języka.
- Powiedział panu, że to karygodne przeszkadzać komuś w rozmowie i kazał panu spadać. Ale wcześniej ma pan przeprosić, że pan nam przeszkodził.
Ochroniarz okazał skruchę i odszedł rzewnie przepraszając. Natomiast wyraźnie zaciekawiony sytuacją Alex, podszedł do nas zostawiając wściekłego Bartka Kurka, samego.
- Widzę, że nawiązujesz nowe znajomości, Cupko.
- Nie mylisz się, jestem Ada. – Boże kochany, jaki on był zdziwiony, gdy zaczęła się zwracać do niego po serbsku. Biedny nie wiedział, co ma powiedzieć, zaczął trochę nieskładnie wymachiwać rękami. O mało nie parsknęłam tam śmiechem, choć w sumie czułam się trochę wyizolowana, bo nie wiedziałam, o czym rozmawiają. Ale głupio mi było zostawiać Adę samą z dwoma nieznajomymi facetami, więc sterczałam tam dalej. Po jakiejś chwili Alex opanował emocje i jak należy przywitał się z Adą. I tak we trójkę sobie rozmawiali, kiedy ja patrzyłam na pozostałych zawodników. Musiałam przyznać, że mimo wygranego meczu, większość z nich chodziła wściekła. Zwłaszcza Michał Winiarski, który rzucał butelkami po krzesełkach, mówiąc coś do Wlazłego. Nie wspomnę też o Bartku Kurku, który wyizolował się kompletnie od reszty kolegów i rozciągał się gdzieś w kącie. Obok niego stała jakaś dziewczyna i coś do niego mówiła, ale ten najwyraźniej miał ją gdzieś. Zrobiło mi się jej trochę żal, kiedy zobaczyłam w jej oczach łzy, po tym jak odeszła od Bartka. Skądś ją kojarzyłam, tylko nie mogłam sobie przypomnieć skąd.
Poczułam jak Ada mnie szturcha, żebym się odwróciła. Zaczęli rozmawiać po angielsku, więc mogłam się włączyć.
- Ada mówiła, że mieliście się z nami spotkać po meczu, ale nie wyszło.
- Tak, przez pewnego nierozgarniętego człowieka, który ostatnio działa nam na nerwy. Ale widzę, że i tak pewnie by do tego spotkania nie doszło, bo co poniektórzy są wściekli.
- To była straszna nerwówka, zależało nam, żeby wygrać. Ale niech żałują, co stracili. Zyskaliby dwie nowe koleżanki i to jeszcze jedną z nich mówiącą po serbsku! Mam nadzieję, że jeszcze spotkamy się na jakimś meczu. Wystarczy, że się pokażecie, czy krzykniecie. Takich pięknych twarzy się nie zapomina.
- Cupko, nie podrywaj pań. Jeszcze się ciebie wystraszą i nici z dalszej znajomości – Alex uśmiechnął się do nas pięknie, po czym zdzielił kolegę po głowie. Trzeba przyznać, mieli swój urok. Który z pewnością podziałał na Adę. W końcu mogła porozmawiać z kimś po serbsku. Jednak dalej w głowie krążyła mi to dziewczyna, którą widziałam.  – Musimy już iść, trener nas woła. Ale propozycja z naszej strony jest aktualna. Może zostawicie jakiś telefon?
Adzie nie trzeba było dwa razy powtarzać. Wyciągnęła markera z kieszeni i zapisała mu numer na koszulce, po czym zadowoleni Serbowie poszli do szatni. A zauważyłam, że reszta naszej grupy się zmyła.  
- Ada, mamy malutki problem.
Zaczęłam się rozglądać z nadzieją, że po prostu ich przeoczyłam, jednak nie mogłam nikogo wypatrzeć.
- Jaki problem? – była na tyle rozradowana, że z pewnością nie zauważyła, że nasza grupa już wyszła.
- Wiesz, zostałyśmy same.
- Jak to same, przecież oni… - odwróciła się za siebie i uśmiech zaczął stopniowo znikać jej z twarzy.  - … stali za nami. Mahomecie i wszyscy święci!
Zabrałyśmy swoje rzeczy i wybiegłyśmy przed halę, jednak nie zobaczyłyśmy naszego autobusu. Ani nikogo, kto przypominałby ucznia naszego liceum. Zaczęłyśmy trochę panikować, w końcu byłyśmy kawał drogi od domu.
- I co teraz zrobimy? Pojechali bez nas! W ogóle jak to jest możliwe? Już prędzej bym podejrzewała, że Adrian może się zgubić, ale że my? Ada, powiedz, że masz jakiś pomysł.
- Mam, ale może ci się to nie spodobać…
***

3 komentarze:

  1. Wiesz co Wisienko... spowodowałaś, że mi wróciły wspomnienia...takie piękne serbskie :) I mam motywa do działania, ty wiesz o czym mówię :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę, Kostek!!! Kochaaaaaaaam! ♥
    Aż przywołałaś mi na myśl takie bardzo miłe wspomnienia z nim związane :)
    Zapraszam na dwójeczkę ;)
    zrozumialam-po-co-zyje.blogspot.com
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Trójeczka na "Zawsze będę" :)
    Zapraszam :)
    zrozumialam-po-co-zyje.blogspot.com
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń