Pojawienie się Michała dużo zmieniło. Głównie przyniosło
nową nadzieję na nową przyszłość. Stał się moim przyjacielem, który codziennie
do mnie dzwonił i przyjeżdżał, kiedy tylko mógł. Podobało mi się to. Absorbował
mnóstwo mojego czasu, przez co nie myślałam o tym co było, a na pewno myślałam
o tym mniej niż wcześniej. Nie wpadałam w wir rozpaczy, nie płakałam.
Przyjaciele zastąpili mi jego nieobecność, nie zostawiali mnie samej.
Poczułam się lepiej, jakoś inaczej i znowu mogłam zająć się
problemami innych, które jak zawsze krążyły gdzieś blisko mnie. Codziennie
widziałam Paulinę snującą się po mieszkaniu z książką w ręku. Niby wszystko
było w porządku, uczyła się, miała lepsze stopnie niż poprzedniego roku, ale
się zmieniła. Nie była tą samą dziewczyną z przed dwóch tygodni, tryskającą
energią i podnoszącą wszystkich na duchu. Zamknęła się w sobie, bardzo rzadko z
nami rozmawiała, cały czas siedziała nosem w książkach. Nigdzie nie wychodziła,
nikt do niej nie dzwonił ani nie przychodził. To nie było normalne.
Właściwie to czułam się jakbym przespała kawał czasu. Kiedy
próbowałam porozmawiać z Adą o Młodej, zwyczajnie stwierdziła, że wszystko na
pewno jest w porządku, choć wcale mnie nie słuchała. Błądziła gdzieś myślami i
nie mogłam złapać z nią kontaktu. Nawet Kostek miał ostatnio problem się z nią
dogadać.
Jakbym nagle znalazła się w innym świecie. Zaczynało mnie to
powoli denerwować. Monotonia każdego dnia, cisza w mieszkaniu. Tylko kiedy
Michał przychodził czułam, że nie straciłam znowu kontaktu z rzeczywistością.
Siedzieliśmy właśnie w moim pokoju, próbując oglądać jakiś
film na laptopie, kiedy usłyszałam, że ktoś przyszedł. Wyszłam z pokoju
zobaczyć kto to.
- Czemu tak wcześnie? – zapytałam Pauliny, zerkając na
zegarek. W piątki zawsze wracała późno, a dzisiaj zjawiła się dwie godziny
wcześniej normalnie. Nie chciałam ingerować w jej życie, ale nie chciałam też,
żeby nabawiła się jakiś niepotrzebnych kłopotów.
- Zerwałam się z wf. – mruknęła cicho, wzruszając ramionami.
- Nie wierzę. Ty zerwałaś się z wf? – bardzo mnie zaskoczyła
ta sytuacja, bo przecież kto jak kto, ale Młoda uwielbiała wf. Nigdy nie
słyszałam o tym, żeby dobrowolnie odpuściła te zajęcia. – Co się dzieje? – zapytałam po raz kolejny w
ciągu tych dwóch tygodni, nie próbując robić sobie nadziei, że odpowie. Za
każdym razem ignorowała to pytanie i nie zdziwiło mnie to, że tym razem też nie uzyskałam odpowiedzi.
Tylko nie miałam siły znosić dłużej tego milczenia. Straciłam cierpliwość i
poszłam za nią do pokoju. Nie spodobało się jej to, widziałam po jej minie. –
Nie zachowuj się jak dziecko i daj sobie pomóc
- Wszyscy mówią, że zachowuję się jak dziecko, a sami się
tak zachowują. Może właśnie w tym jest problem? Pierwsze patrzcie na siebie,
dopiero potem na innych
- Do czego pijesz? – zapytałam zirytowana jej zachowaniem.
Uśmiechnęła się ironiczne, a w jej oczach pojawiły się łzy.
- On myśli, że jestem głupią małolatą, która nie ma uczuć i
może się mną bawić ile tylko zechce. –
usiadła na łóżku i zaczęła płakać, a ja poczułam się cholernie bezradna. Gdzieś
głęboko czułam, że to ma związek ze Zbyszkiem, jednak liczyłam, że już jej przeszło.
Nie wiem co zrobiłabym będąc na jego miejscu, może nawet to samo. Bałabym się
wiązać z kimś dużo młodszym od siebie, ale może nie rozwiązałabym tego w taki
sposób. Powinien jej wszystko wyjaśnić, a z tego co pamiętam stać go było tylko
na to, żeby powiedzieć, że już więcej nie powinni się spotykać.
Wróciłam do siebie, zastanawiając się czy powinnam
interweniować. Nie mogłam patrzeć na to jak ona każdego dnia się meczy i za nim
tęskni. Na pewno tęskniła, ja też tęskniłam.
- Michał, podwieziesz mnie w jedno miejsce? Muszę z kimś
porozmawiać.
Był trochę zaskoczony moją prośbą, ale do tej pory nie
potrafił mi odmówić.
Chwilę później byliśmy na miejscu. Miałam tylko nadzieję, że
nie wrócę z niczym i zdołam coś wskórać.
- Idę z tobą – Michał wysiadł za mną z samochodu, mimo że
prosiłam go, żeby ze mną nie szedł. Wolałam załatwić to sama, jednak uparł się,
że nie pójdę sama do Zbyszka – Przyda ci się wsparcie. – nie miałam siły, żeby się z nim
przekomarzać. Wolałam wykorzystać się do tego, co chciałam zrobić.
Stanęłam pod drzwiami, jak zawsze wahając się w ostatniej
chwili. Zza drzwi dochodziła głośna muzyka, co świadczyło najprawdopodobniej o
tym, że Bartman nie jest sam. Poczułam jak Michał łapie mnie za rękę, próbując
dodać mi otuchy. Uśmiechnął się do mnie i zapukał do drzwi. Stał blisko mnie,
nie puszczając mojej dłoni i przyjemnie ją grzejąc, kiedy w drzwiach stanął
Zbyszek.
- Możemy porozmawiać? – zapytałam bez zbędnych wstępów.
Wyraźnie zdziwił go mój widok, tym bardziej widok Michała za moimi plecami.
Znali się, dobre o tym wiedziałam, ale jakoś nie utrzymywali ze sobą kontaktów.
– Nie zajmę ci dużo czasu.
- Co cię do mnie sprowadza? – zapytał, ignorując głosy z
mieszkania.
- Możesz mi powiedzieć dlaczego ją tak potraktowałeś?
Zmieniła się, nawet bardzo. Zamknęła się w sobie i trudno się z nią dogadać.
Tęskni za tobą, jestem tego pewna, a ty przestałeś się do niej odzywać i kompletnie się od niej odciąłeś, rzucając
na pożegnanie kilka słów. – całkiem nieświadomie zaczęłam na niego krzyczeć,
choć chciałam za wszelką cenę tego uniknąć. Muzyka ucichła, a w przedpokoju
zaczęły się pojawiać sylwetki jego kolegów, zaciekawionych kto ma czelność
krzyczeć na Bartmana. Sam zainteresowany był w szoku i nie wiedział co ma
powiedzieć, tak samo jego goście, których ciągle przybywało. – Ona nie jest dzieckiem, Bartman, a tym
bardziej twoją zabawką, którą możesz odrzucić w kąt jak ci się znudzi. Zrób coś
z tym, bo inaczej może się to źle skończyć. – miałam się właśnie odwrócić i
odejść, kiedy w korytarzu pojawiła się jeszcze jedna osoba, zapewne lekko
spóźniona na imprezę u Zbyszka. Spojrzał mi w oczy, tak samo jak tamtego dnia u
Mariusza, a potem przeniósł swoje spojrzenie na Michała, a raczej na nasze splecione dłonie. Gdyby nie to, że
odwrócił wzrok, nie wytrzymałabym. Wyminęłabym go i wypadła przed blok z
płaczem i chęcią ucieczki. Ale teraz, kiedy dałabym sobie głowę uciąć, byłam
pewna, że w jego oczach pojawiło się coś jeszcze oprócz bezgranicznej
obojętności, z pomocą Michała, zostałam. Tym razem to on nie wytrzymał.
Przeszedł obok nas i wszedł do mieszkania, mijając też osłupiałego Zbyszka.
Dopiero, kiedy postanowiliśmy już iść, twierdząc, że więcej nic nie wskuramy,
Zbyszek nagle się ocknął.
- Spróbuję – powiedział i z nieokreśloną miną schował się w
mieszkaniu i zamknął drzwi.
***
Cieszyło mnie to, że Michał coraz
częściej się u nas pojawiał. Ida coraz bardziej przypominała mi moją starą
przyjaciółkę, która kiedyś radziła sobie bez Bartka. Chciałam dla niej jak
najlepiej, dlatego z całego serca jej kibicowałam, myśląc, że da radę ułożyć
sobie życie z kimś innym. Jednak którejś nocy, znowu widziałam jak płakała. Nie
zauważyła mnie kiedy siedziała w kuchni z laptopem na kolanach. Stojąc za nią
mogłam odczytać tylko nagłówki, ale to wystarczyło. Media znowu zaczęły się
interesować jej związkiem z Bartkiem, a raczej pozostałościami po tym związku.
Sprytnie zauważyli, że już nie są razem widywani, że Bartek unika jej tematu i
w sieci pojawiało się coraz więcej plotek.
Nie wiedziałam czy powinnam jej
mówić o tym, że widziałam ją tamtej nocy, więc postanowiłam zachować do dla
siebie. Tylko Konstantin wyciągnął to ze mnie siłą i podstępem, twierdząc, że
też jest jej przyjacielem i powinien wiedzieć. Jednak on też nie miał pomysłu
na to jak ten problem rozwiązać. Obiecaliśmy sobie, że nie zostawimy tego tak i
spróbujemy naprawić relacje Bartka i Idy, ale jak na razie wszystko się
posypało. Tamta sukienka leżała w szafie, Zbyszek nie odzywał się już jakiś
czas i jakoś nie kwapił się, żeby do nas wpaść, a Młoda żyła we własnym
świecie. Zachowywała się trochę dziwnie, ale nie budziło to we mnie głębszego
niepokoju.
- Czyś ty zwariował? Nie robimy
zakupów dla wojska! – czułam, że zakupy z Kostkiem to nie jest dobry pomysł i
teraz moje przeczucia się sprawdziły. Serb pakował do koszyka wszystko co tylko
było na półkach, więc ja musiałam to skrupulatnie z powrotem układać. Z boku
musiało to śmiesznie wyglądać, bo jakiś chłopiec przechodząc obok nas aż
popłakał się ze śmiechu. Kostek go wystraszył i mały uciekł z płaczem. – I
jeszcze dzieci straszy! Wyjdź, tam są drzwi i czekaj na mnie przed sklepem – na
szczęście mnie posłuchał i wyszedł, po kryjomu wrzucając do koszyka
niepostrzeżenie pięc paczek żelków.
- Jakieś problemy z zakupami? –
wystraszyłam się na dźwięk jego głosu. Nie spodziewałam się, że w tak
przyziemnym miejscu mogę spotkać Łukasza Kadziewicza – Jakbym wiedział, że mogę
cię tu spotkać to chodziłbym na zakupy milion razy dziennie.
- Myślę, że wystarczyłoby raz,
gdybyś zadzwonił i zapytał.
- Obiecałaś mi kawę
- Nie obiecałam, tylko zgodziłam się
ją wypić – czułam się jakbym zaraz miała zemdleć. Serce biło mi jak
maratończykowi po pierwszym kilometrze, a nogi miałam jak z waty. I to wszystko
powodował jego uśmiech i głos i było to naprawdę dziwne. Ale.. podobało mi się.
- W takim razie może zgodzisz się
wypić ją dzisiaj? Wieczorem?
- Z tego co wiem, to kawy nie pija
się wieczorem, bo potem nie można zasnąć.
- To zamiast kawy może być kolacja –
uśmiechnęłam się, zdając sobie sprawę, że nie wypuści mnie z tego sklepu do
póki się nie zgodzę. A oznaczało to tylko tyle, że wyjdę z niego bardzo szybko.
- Znasz adres?
- Znam.
- Przyjedź o siódmej.
Konstantin nie miał najciekawszej
miny, kiedy w końcu wyszłam z tego sklepu, odprowadzona zazdrosnym spojrzeniem
pań w nim pracujących.
- A gdzie moje żelki? – zapytał Serb
dziecięcym głosem.
- Całkiem niechcący wypadły z
koszyka. – powiedziałam zupełnie normalnym głosem i wręczyłam mu siatki. – A
teraz biegiem do mieszkania, bo wychodzę wieczorem.
- Idziemy do kina?
- A czy ja powiedziałam, że
wychodzimy razem?
- Chyba nie – po głębokim
zamyśleniu, Serb zorientował się o co chodzi i całą drogę do mieszkania rzucał
mi dziwne spojrzenia, za co miałam ochotę go udusić. Kiedy znaleźliśmy się pod
blokiem szybko się zmył, rzucając na odchodne – Tylko nie chce być wujkiem – po
czym oberwał paczką żelków, które specjalnie schowałam w kieszeni.
***
Kiedy dotarłam do mieszkania, Idy i
Michała już nie było. Tylko Młoda zamknięta w swoim pokoju, pogrążona w
myślach. I ja, nie wiedząca co właśnie się dzieje. Poszłam do siebie, żeby
pogrzebać w szafie i wpadłam w lekką panikę. Jak każda kobieta, nie miałam się
w co ubrać. Przegrzebałam całą szafę i nic. Kompletnie nic. Aż w końcu rzuciła
mi się w oczy nowa sukienka Idy.
-Chyba nie mam innego wyjścia –
zabrałam sukienkę do łazienki, żeby się przebrać. W międzyczasie usłyszałam jak
Ida wróciła i nagle coś sobie uświadomiłam. Wcale nie chodziło o to, że wzięłam
tą sukienkę bez pytania, tylko o to jak absurdalnie się zachowuję i robię z siebie
idiotkę. – Młoda i głupia. Życie cię nie
nauczyło, żeby zachować spokój i nie ulegać emocjom? – zapytałam swojego
odbicia w lustrze. Czego ja głupia mogę oczekiwać? Facet jest dużo ode mnie
starszy, ma dziecko, a ja zachowuję się jak gówniara. Zaczęłam mieć
wątpliwości, czy powinnam w ogóle się z nim spotkać. Znałam go na tyle, że
wiedziałam, że nie zostanie tu na długo. Dostanie propozycję nie do odrzucenia
i wyjedzie, a ja znowu zostanę sama.
- Ada? Telefon ci dzwoni już któryś
raz. W ogóle to co ty tam robisz tyle czasu? Godzinę temu wróciłam, a ty dalej
tam siedzisz.
- Już wychodzę – dopięłam zamek
sukienki i zabrałam swoje rzeczy. –
Przepraszam, że wzięłam twoją sukienkę, obiecuję, że oddam w nienaruszonym
stanie. – powiedziałam, widząc zdziwioną Idę przed drzwiami łazienki. Wzięłam
od niej swój telefon. Dzwonił Łukasz.
- Nie mogę tu nigdzie zaparkować i
nie mam jak po ciebie wyjść.
- To już jest dziewiętnasta?
- Nawet dziewiętnasta piętnaście – zaśmiał się – Przyjechałem za wcześnie?
- Nie, skąd. Zaraz zejdę - uśmiechnęłam się nieświadomie pod nosem,
jednocześnie się bojąc. Ida przyglądała mi się uważnie, jakby nie bardzo
wiedziała o co chodzi. Chciałam jej powiedzieć o co chodzi, ale nie bardzo
wiedziałam jak i nie miałam na to teraz czasu. Uśmiechnęłam się tylko i
wyszłam.
Nie wiedziałam czego mam się
spodziewać, czy w ogóle mogę spodziewać się czegokolwiek. Czas zaczął się
strasznie dłużyć, miałam wrażenie, że zanim doszłam do samochodu Łukasza minęło
kilka godzin. Uśmiechnął się na mój widok, rzucając mi spojrzenie, które
mogłoby powalić na kolana. Otworzył mi drzwi od strony pasażera.
- Przepraszam, straciłam poczucie
czasu – powiedziałam wsiadając do środka, starając się nie patrzeć mu w oczy.
Bałam się, że pod wpływem jego spojrzenia może się stać coś niedobrego, na
przykład, że stracę kontakt z rzeczywistością. Jego spojrzenie wręcz
przewiercało mnie na wylot, jakby chciał się przez to dowiedzieć czegoś o moich
myślach.
Przemierzaliśmy ulice Łodzi w
kompletnej ciszy, co jeszcze bardziej mnie zestresowało. Cały czas wydawało mi
się, że jego uśmiech na twarzy spowodowany jest tym, że słyszy głośne bicie
mojego serca. Jeszcze chwilę temu, przed wyjściem wmawiałam sobie, że nie
powinnam się tak zachowywać, że nie dam się wykorzystać żadnemu facetowi, nie
polecę na jego czułe słówka i gesty. Przestałam tak myśleć w momencie, kiedy
poczułam jego dłoń na swojej. Dreszcz przeszedł mnie po całym ciele, zaczęłam
panikować. Jednak on tego nie wyczuł, wręcz przeciwnie. Dopiero kiedy splótł
nasze palce, wyrwałam dłoń. Nie wiedział jak bardzo bałam się w tym momencie.
- Jeżeli zrobiłem coś nie tak to
przepraszam – powiedział, jednocześnie parkując przed jakąś restauracją, która
nie wyglądała na pierwszą lepszą i na pewno nie było mnie na nią stać. – Ada? Wszystko w porządku? – zapytał
wyrywając mnie z zamyślenia. Boże, co ja tutaj robię, zapytałam samą siebie i
wysiadłam z samochodu szepcząc ciche przepraszam. Nie powinnam się zgadzać na
to spotkanie, nie powinnam nabierać się na gierki kolejnego faceta. Odeszłam
kilka kroków od samochodu, po czym zostałam zatrzymana przez Łukasza.
- Co się dzieje? – zapytał po raz
kolejny, a ja po raz kolejny bałam się odpowiedzieć.
- Boję się. – wydusiłam w końcu,
wyzywając siebie od idiotek. – Że będzie
tak jak poprzednio, że…
- … że chcę się tylko tobą zabawić i
zostawię cię jak tamten palant. – dokończył za mnie, zmuszając mnie, żebym
spojrzała mu w oczy. – Nie potrafiłbym
zostawić takiej kobiety jak ty. Dzisiaj w sklepie bałem się, że nie zgodzisz
się ze mną spotkać, a ja nie będę miał wystarczających argumentów, żeby cię
przekonać. Poczułem się tak cholernie szczęśliwy kiedy się zgodziłaś, jak jakiś
młody szczyl, co pierwszy raz zapraszał dziewczynę na randkę. – uśmiechnęłam
się nieświadomie, słysząc jego słowa, choć to wszystko wydawało mi się teraz
tak bardzo nierealne, że w to nie wierzyłam. – Daj mi szansę, chociaż spróbuj.
Nie wszyscy faceci są tacy jak on. –
wystarczyło jedno spojrzenie, żebym mu uwierzyła, żebym kiwnęła głową na znak,
że się zgadzam, żebym zjadła z nim tą kolację w cholernie drogiej knajpie, cały
czas zastanawiając się co powiem swojej przyjaciółce, jak powiem jej to, że
chyba zakochałam się w dużo starszym facecie z dzieckiem na karku i modląc się
w duchu, żeby to co mówił Łukasz było prawdą, a nie kolejną męską gierką.
***
Minął miesiąc, cały miesiąc od moich odwiedzin u Zbyszka.
Cały miesiąc odkąd ostatni raz widziałam Bartka. Minął miesiąc, a nie
zobaczyłam żadnych skutków tamtej rozmowy. Powiedział, że spróbuje, że coś z
tym zrobi, a nie zrobił nic. Przynajmniej nic o tym nie wiedziałam.
Życie toczyło się własnym tempem. Coraz mniej płakałam,
coraz mniej wspominałam. Jednak tamten czas pozostawił swoje ślady w postaci
plotek, które media skrupulatnie wykorzystywały. Dziennikarze zauważyli, że już
razem nie mieszkamy, że nawet się nie widujemy. Pojawiały się różne spekulacje,
które przeważnie uderzały w moją stronę. Próbowałam nie zwracać na to uwagi,
ale nie mogłam. Spotykałam się z tym wszędzie, na każdym kroku i czułam się z
tym cholernie źle. Ale dawałam radę, wmawiając sobie, że niedługo wszystko
przycichnie.
Rozpoczął się nowy rok akademicki, pierwsze dni studiów.
Kiedy pojawiłam się na uczelni wzbudziłam nie małą sensację. Znowu pojawiły się
szepty i ciekawskie spojrzenia, których tak bardzo się bałam. Ludzie potrafili
oceniać innych tylko po tym, co usłyszeli od innych, między innymi od mediów.
Próbowałam udawać, że tego nie widzę i jakoś udało mi się przetrwać kilka dni.
Nadal byłam sensacją, ale przyzwyczajono się do mojego widoku.
Siedziałam właśnie na wykładach z matematyki, już kolejnych
z rzędu i zdałam sobie sprawę, że jestem tutaj tylko i wyłącznie dzięki niemu.
Gdyby nie on byłabym teraz zupełnie gdzie indziej, w otoczeniu zupełnie innych
ludzi, którzy nie wiedzieliby kim jestem i może spróbowaliby mnie poznać. Wtedy
wiodłabym normalne życie, jak każda przeciętna dziewczyna w tym kraju, nie
miałabym nic wspólnego z szalonymi dziennikarzami i z siatkarskim światem.
Tak naprawdę jedyne co łączyło te dwa odmienne światy była
obecność Ady. Kiedy zdecydowałam się przenieść do Łodzi, nie przypuszczałam, że
ona też się na to zdecyduje i jeszcze zaciągnie ze sobą Adriana. Byłam jej za
to cholernie wdzięczna, że była gotowa poświęcić swoje plany dla mnie, żeby
tylko się ze mną nie rozstawać. Nie musiałam się martwić problemem odległości,
bo teraz mieszkałyśmy razem i nawet dzieliłyśmy ze sobą pokój. Jakby się
bardziej w to zagłębić, nigdy nie miałyśmy ochoty, żeby od siebie odpocząć.
Byłyśmy nierozłączne i uzupełniałyśmy siebie nawzajem. Jak siostry. Często
łapałam się na tym, że mój nastrój zależał od jej obecności. Kiedy była obok,
nie potrafiłam się smucić. Ada wnosiła tyle dobrej energii, że od razu
nabierało się ochoty do życia. Kiedy byłam w Spale, przychodziły momenty, w których
bardzo za nią tęskniłam. Za naszymi rozmowami, głupawkami i żartami, które
wypływały spontanicznie. Nikt nie potrafił mi jej zastąpić i byłam pewna, że
nikt taki się w moim życiu nie pojawi.
Od jakiegoś czasu czułam, że coś jest nie tak. Ada chodziła
nieobecna, błądziła gdzieś myślami z uśmiechem na twarzy i kompletnie nie
wiedziałam jak do niej dotrzeć. Kiedy zaczęły się studia, było jeszcze gorzej.
Spędzałyśmy ze sobą coraz mniej czasu, rzadko zdarzało się tak, że byłyśmy w
mieszkaniu w tym samym czasie w ciągu dnia. Przestałyśmy ze sobą rozmawiać, bo
nie miałyśmy na to czasu. Nauka, zajęcia i tak w kółko. Jakby nagle pojawiło
się coś, co chciało nas rozdzielić i nie miałyśmy na to żadnego wpływu.
Poczułam niedosyt. Poziom obecności Ady w moim życiu
gwałtownie spadł i nagle coś zabolało, coś niezidentyfikowanego, co
przypominało o sobie za każdym razem kiedy o niej pomyślałam. Chciałam wrócić
do tego co było kiedyś, kiedy potrafiłyśmy przegadać całą noc, kiedy
wiedziałyśmy o sobie wszystko, kiedy potrafiłyśmy obie przekrzyczeć klub kibica
Zaksy Kędzierzyn. Oddaliłyśmy się od siebie i miałam wrażenie, że jej to w
ogóle nie przeszkadza. Nie zrobiła nic, żeby coś zmienić. Mało tego. Czułam, że
wina leży też po mojej stronie i wiązało się to właśnie z Michałem, który nie
odstępował mnie na krok. Dobrze się z tym czułam, mając obok siebie kogoś
takiego jak on. Widywaliśmy się codziennie, dzwoniliśmy do siebie, pisaliśmy
smsy. Wszędzie widywano nas razem – przed zajęciami, po zajęciach, u nas w
mieszkaniu. Zabierał mnie do swoich znajomych, na obiad czy kolacje.
Przychodził do nas do mieszkania i przesiadywał całymi godzinami jakby nie miał
nic do roboty. Kiedy nie mogłam zasnąć, dzwoniłam do niego, a on pomagał mi
zasnąć. Nie wiedziałam na jakiej zasadzie to działa, ale ważne, że działało.
Dzwonił do mnie pod byle pretekstem, żeby powiedzieć mi dobranoc czy zapytać
jak minęła mi noc. Jednym słowem Michał był wszędzie i stał się nieodzowną
częścią mojego życia.
- Wiesz, za chwilę zacznę bać się otwierać lodówkę-
powiedziała poniedziałkowego poranka Młoda jedząc śniadanie. W tym momencie nie
zainteresowało mnie to, że odezwała się do mnie po raz pierwszy od dłuższego
czasu na dodatek starając się, żeby zabrzmiało to jak żart. Uświadomiłam sobie
wtedy dwie ważne rzeczy. Po pierwsze, Michał naprawdę był wszędzie i cały czas
widywano nas razem. Plusem tej sytuacji było to, że był zawsze wtedy kiedy go
potrzebowałam. Nigdy mi nie odmówił, nie powiedział, że nie ma dla mnie czasu.
Dla mnie miał go zawsze, jak prawdziwy przyjaciel. Jednak słowa Młodej
potwierdzały dziwność tej sytuacji i dało mi to wiele do myślenia. A po drugie
– tego właśnie bałam się najbardziej. Ta myśl przeszła mi przez głowę i tkwiła
w niej nie więcej niż ułamek sekundy, bo wystraszyłam się, że relacje pomiędzy
mną a Michałem znacznie się skomplikują. Do tej pory udało mi się jakoś ogarnąć
swoje życie i emocje na tyle, żeby normalnie funkcjonować i przetrwać wszystkie
kryzysy. A stało się tak dlatego, że miałam Michała, który stopniowo przejął rolę
Ady.
Uświadomiłam sobie, że to zaszło za daleko. Ale tylko na
chwilę, krótką chwilę, w której rozbiłam kubek z herbatą.
- Nic ci nie jest? – zapytała Paula, która moment później
pojawiła się obok. To wystarczyło, żebym zapomniała o tym, o czym myślałam
chwilę wcześniej, o tym, czego nie chciałam do siebie dopuścić, bo tak było
łatwiej.
- Chyba tak – odpowiedziałam, kątem oka widząc uśmiechniętą
i kompletnie nieobecną duchem Adę, która nawet nie zwróciła uwagi na to, że
rozbity przeze mnie kubek był jej ulubionym. Nic nie powiedziałam na to, kiedy
zdziwiona zapytała gdzie jest jej ukochany biało – niebieski kubek.