UWAGA!

Opowiadanie jest całkowitą fikcją, wyłącznie moim tworem wyobraźni. Wszelaki związek opowiadania z rzeczywistością jest przypadkowy.

czwartek, 28 lutego 2013

"- Gdybyśmy miały identyczne charaktery, to byśmy się pozabijały"



 - Przyniosłam ci obiad – weszłam po cichu do pokoju, ale nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. Ada zasnęła. Jak tylko pomyślałam sobie, co mogła czuć, kiedy jej powiedział… Bo zakładałam, że to zrobił i dlatego teraz Ada jest w takim stanie. Przecież był taki kochany, szalał za nią. A teraz? Ubzdurało mu się zostać w kraju. Postawiła talerz obok łóżka i wyszłam na balkon. Pogoda zaczynała się psuć, nad Spałą gromadziły się czarne chmury – jaki zbieg okoliczności.
Szybko wróciłam do pokoju po dzwoniący telefon.
- Cześć polska koleżanko – usłyszałam po drugiej stronie. Jego głos nie był już tak wesoły jak ostatnim razem.
- Cześć Konstantin. Co u ciebie słychać? – chciałam wierzyć, że chodzi mu o coś innego, ale przychodziło mi to z trudem.
- Jest z tobą Ada? – nie myliłam się. Pewnie Alex jest obok niego i zastanawia się, dlaczego Ada od niego uciekła.
- Właśnie śpi.  – odetchnęłam głęboko, żeby zebrać siłę na to, co chciałam mu powiedzieć.  – Jeżeli on tam jest, to powiedz mu, żeby lepiej nie wracał. Jeżeli się dowiem, że jest w Polsce to go znajdę i sprawię, że już nie zagra, rozumiesz? Nawet w Serbii. Nigdzie.
- Martwi się o nią, gdy zniknęła poruszył chyba całe miasto…
- Wiem, że to twój przyjaciel i to normalne, że go bronisz. Ale zrozum mnie – to Ada na tym ucierpiała, nie on. Dlaczego nie mogła zakochać się w tobie, co? Może byłoby z tego mniej problemów i łez.
- Obaj zostajemy w Polsce, Ida. Nie przyjął tej propozycji i chciał powiedzieć o tym Adzie. Jednak pewna zła dusza go ubiegła i nabruździła.
- Nie wiedziałam, że znasz takie słowa, ale mniejsza o to. On naprawdę zostaje? – nie mogłam uwierzyć w jego słowa, nie mogłam sobie wyobrazić, że ludzka podłość może być tak wielka.
- Tak. Chcesz z nim porozmawiać? Stoi obok mnie.
- To chyba mimo wszystko nie jest dobry pomysł, ale dziękuję, że mi o tym powiedziałeś. Czy stało się coś jeszcze o czym powinnam wiedzieć? – za dobrze ją znałam. Same plany Alka nie mogły jej tak dobić, nawet jeżeli go kochała. To musiało być coś jeszcze. Tym razem też intuicja mnie nie zawiodła.
- Ta zła dusza, myślała, że nadal jest z Alexem. I jest naprawdę zła. Tamta dziewczyna Bartka, to przy niej Pikuś.
- Czyli wszystko jasne. Możesz zapytać o coś swojego przyjaciela?
- Skoro sama nie chcesz, to chyba muszę.
- Zapytaj go dlaczego jest z niego taka dupa wołowa i nie potrafi nic sam załatwić.
Rozłączyłam się, nie chcąc słyszeć odpowiedzi. Z resztą nie byłam pewna czy Cupko w ogóle zrozumiał co miałam na myśli. Zapisałam jego numer w telefonie i wsadziłam telefon do kieszeni. Zawsze bałam się ludzi skomplikowanych. Taką osobą był właśnie Aleks – nie może przeżyć bez osób trzecich. Kiedyś wydawało mi się, że też taka jestem, że nieustannie potrzebuję czyjejś pomocy. Na szczęście, po jakimś czasie, zrozumiałam, że muszę sama powalczyć o niektóre rzeczy. Usamodzielniłam się. Najwidoczniej Aleksowi jeszcze do tego daleko. Nawet nie miał odwagi sam zadzwonić, z resztą to dobrze. Pewnie bym się nie hamowała i nie dała mu nic powiedzieć.
- Szczwana bestia z niego, wbrew pozorom.
- Z kogo? – usłyszałam głos przyjaciółki za plecami. Pewnie moja rozmowa ją obudziła.
- Już nie śpisz? Przyniosłam ci obiad – weszłam do pokoju i usiadłam obok niej.
- Dzięki. – podniosła talerz i zaczęła kręcić widelcem z talerzu. Dziubnęła kilka razy, po czym z powrotem odstawiła talerz. Ukryła twarz w dłoniach, lekko się kołysając.  – Wiesz, co się stało, prawda? Rozmawiałaś z Konstantinem – czyli jednak słyszała. Może to lepiej? Przynajmniej nie musiała mi już nic mówić. Znałam wersję dwóch stron, ale tylko ta jedna była winna. Serbska i szczwana.
- Rozmawiałam. I znam też wersję twojego amanta – widziałam, że chce coś powiedzieć, ale jej nie pozwoliłam – I zanim cokolwiek powiesz, to mimo że jestem na niego wściekła do granic możliwości i nie wiem czy kiedykolwiek to się zmieni, to powinnaś go wysłuchać. Wbrew pozorom znalazłyśmy się w podobnej sytuacji, ale nie dałaś mu tego wyjaśnić.
- Co masz na myśli?
- To, że on świata poza tobą nie widzi. I zostaje w Polsce. I ta dziewczyna, że którą rozmawiałaś, wprowadziła cię w wielki błąd, a ty zamiast zapytać swojego księcia, to od razu jej uwierzyłaś.
- Gdybyś ją widziała, jak jej na nim zależy i jak bardzo za nim tęskni, to też być uwierzyła.
- Dasz mu szanse? Może nie być drugiej takiej okazji. On cię kocha.
Myślałam, że odpowiedź będzie jednoznaczna, ale się pomyliłam. Ta sytuacja wiele ją nauczyła, zauważyłam to. Uświadomiła sobie, że jej bezgraniczna naiwność w dobre intencje wszystkich ludzi na ziemi, czasem nie jest dobrą reakcją. Była jakby… mocniejsza? Tak, mocniejsza. Mocne kobiety nigdy nie podejmują decyzji od razu.
- Czas pokaże.
- Chcesz wracać do domu?
- Chyba będę musiała, nie chcę ci siedzieć na głowie. Z resztą pewnie masz jakąś robotę. A po za tym, jest Bartek.
- Nie wiem czy w tym przypadku zmiana tematu jest dobrym pomysłem. 
- Coś jest nie tak? Dalej ma cię gdzieś?
- Nie miał i było świetnie. Ale teraz…. Ona tu przyjechała wiesz? Adrian jej nie poznał.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
- A co miałam ci powiedzieć? Nie chciałam przerywać sielanki. Wszyscy dookoła mi mówią, że jestem dla niego najważniejsza i jedyna, ale co z tego, skoro ani razu mi tego nie udowodnił? Teraz mnie unika, wróciliśmy do punktu wyjścia. Może powrót do domu rzeczywiście jest dobrym rozwiązaniem?
- Ty chyba żartujesz! Przecież nie możesz się poddać.
- To on się poddał, nie ja. A Adrian na pewno poradzi sobie sam, świetnie się dogaduje z chłopakami.
- Nigdzie nie jedziesz. Nawet nie chcę o tym słyszeć. Zobaczysz, że jeszcze będziecie żyć długo i szczęśliwie i mieć gromadkę dzieci. A teraz pokazuj mi tych boskich misiów. Na pewno masz mnóstwo zdjęć.
***
Miło było widzieć ją w końcu uśmiechniętą. W końcu od momentu, gdy przyjechała do Spały, po raz pierwszy się uśmiechała. W zasadzie, to nawet uśmiała, kiedy przyglądała zdjęcia z treningów i montowany na gorąco Igłą Szyte. Jej śmiech roznosił się po ośrodku jak błyskawica, pewnie zastanawiając niejednego misia o małym rozumku.
- Uważaj, bo jeszcze za chwilę się tu zlecą.
- O ile zdążą, bo za chwilę się zbieram. Zdążę jeszcze na autobus do Warszawy.
- O nie, moja droga. Pojedziesz jutro rano, nie będziesz się plątać po nocy.
- Nie będę wam siedzieć na głowie, ciasno tu macie.
- Powiedziałabym raczej – przytulnie. Adrianowi nic się nie stanie, jak jedną noc się prześpi na podłodze.  – do drzwi rozległo się gromki pukanie do drzwi.  – Widzisz? Mówiłam. Oni wszystko muszą usłyszeć.  – podeszłam otworzyć i mało brakowało a zostałabym przygnieciona. Do naszego pokoju wparował misiek o bardzo małym rozumku zwany Kubiakiem oraz jego kompan niewykazujący się na co dzień inteligencją – Zibi. Ale to jeszcze nie był koniec, bo zaraz za nimi wychyliła się wiewiórowata twarz, a za nią Ruda czupryna.
- O, widzę, że mamy nową koleżankę na zgrupowaniu! – pierwszy z grupki adoratorów przysiadł się do Ady na łóżko i wpatrywał w nią swoje maślane oczęta. Drugi dołączył do pierwszego, trzeci z wielkim piskiem i rozpostartymi ramionami zbliżał się szybkim tempem do dwóch pierwszych, a Kubuś po prostu stał zakłopotany i czerwony.  – Jestem Michaś, a to Zibi. Poznamy imię nowej koleżanki? – próbowałam właśnie odczytać wyraz twarzy swojej przyjaciółki, ale jakoś nie mogłam jej rozgryźć. Wahałam się, czy zamierza wybuchnąć mu śmiechem prosto w twarz czy zwyczajnie uciec przed jego maślanymi oczkami.
- To jest moja przyjaciółka, Miśku, więc masz zakaż zbliżania się na co najmniej pięć metrów. Nazywa się Ada i chce zdążyć na wieczorny autobus, więc błagam przemówcie jej do rozsądku. Kuba liczę na ciebie – poczochrałam Rudego po czuprynie i zmyłam się szukać Adriana. Ktoś musiał mu przekazać tą jakże radosną wiadomość, że tej nocy będzie musiał tulić się do podłogi zamiast do poduszki. 
Przemierzałam właśnie korytarz, kiedy zapewne ściągnięty telepatycznie Adrian, pojawił się wprost przede mną. Z tego co zdążyłam zapamiętać, wyszedł właśnie z pokoju Winiara i Daniela.
- Michał mówił, że Ada przyjechała. Stało się coś?
- To dość skomplikowana historia, nie na teraz. Na teraz jest za to wiadomość, że Ada u nas przenocuje i śpisz na podłodze. Chyba nie masz nic przeciwko, nie? To jest lepsze rozwiązanie niż tułanie się autobusami po nocy.
Adrian nie miał nic do gadania, więc pociągnęłam go ze sobą z powrotem do pokoju, obawiając się, żeby nie zrobili naszej przyjaciółce prania mózgu. Z nimi to nigdy nic nie wiadomo. Jednak jak się okazało, nie miałam się czego obawiać. Ada była bardzo zainteresowana tym, co mówił Kuba o atakach terrorystycznych i kompletnie olewała resztę. Wiewiór rozmawiał z kimś przez telefon w bliżej nieznanym mi języku, a dwóch podrywaczy siedziało na ziemi z nieciekawymi minami.
- I jak? Zostajesz?
- Uwierz mi, że jakby Kuba powtórzył ci ten sam krótki wykład, który miałam przed chwilą, to sama być zdecydowała się zostać, nawet jeżelibyś miała spotkanie z Obamą.
- Dlatego w szczególności poprosiłam o to Kubusia. Chłopcy, a czy wy przypadkiem nie macie siłowni teraz, co?
- A mamy, więc się zwijamy. A ty nas dziś nie nagrywasz?
- Nie, zostaję. Krzysiek sobie jakoś poradzi. Tylko nie wygadajcie się przed trenerem, że Ada tu jest. Cioci możecie powiedzieć, ale tylko jeżeli będzie pytała – panowie już opuszczali pokój, kiedy zobaczyłam na podłodze ślad zbrodni. – Chwila! Wróć! Kto zostawia śmieci na podłodze?
- Mamy siłownię, musimy się pospieszyć! – krzyknęli tylko i już ich nie było. A papierek po batoniku truskawkowym musiałam posprzątać sama.
***
Był wieczór. Ciocia o nic nie pytała, trener żył w nieświadomości, że jego kadra chwilowo powiększyła się o jednego członka załogi. Ale chłopcy ze Skry nie mogli nie skorzystać z okazji zobaczenia się z Adą i takim sposobem w naszym małym pokoiku było trochę więcej osób niż zazwyczaj. Ja, jako gospodyni, stałam przy oknie, podczas gdy na moim łóżku rozsiadł się Winiar z Danielem, chwilę później dołączył do nich Zator z racji, że jest małej wielkości, na łóżku Adriana spoczywał Mariusz z Bartkiem i Adą pośrodku.  A Adrian właśnie pojawił się z pizzą, której nie cierpiałam. Tak, można nie lubić pizzy i nie jest to rzecz często spotykana.
- Mijałem Anastasiego po drodze i dziwnie mnie zmierzył z tymi czterema pudłami, ale ostatecznie nic nie powiedział. Chcąc nie chcąc możecie się spodziewać jutro ostrzejszego treningu.  – towarzyszyło mu głośne westchnięcie Daniela.
- Przeżyliśmy potop szwedzki, przeżyjemy i włoski… Kurde, nie zrymowało się…
Daniel przeżywał właśnie swoją lingwistyczną porażkę, kiedy na niebie rozbłysła błyskawica i gdzieś niedaleko uderzył piorun. I to jaki! Rąbnęło tak, że ośrodek zatrząsnął się w fundamentach. Pokój wypełniła cisza, przerywana wzdychaniem Daniela. Towarzyszyły jej nasze przerażone spojrzenia. Tylko Mariusz niczym się nie przejął, bo drzemał. Dość mocno, z resztą, bo grzmot do nie obudził.
Nie chcąc myśleć o nieprzyjemnych rzeczach, nasi goście zabrali się za jedzenie pizzy. Ja zasłoniłam okna, nie chcąc widzieć oznak zbliżającej się burzy i usiadłam pod ścianą. Wzięłam aparat Adriana i zaczęłam robić zdjęcia zgromadzonym. Nie powiem, miałam niezły ubaw, zwłaszcza z tego jak niektórzy z nich męczyli się przeżuwając pizzę. Zapach stopionego sera i ciągnącego się ciasta wypełnił cały pokój, więc chcąc mieć w miarę spokojną noc, otworzyłam okno.
- No, teraz zleci się reszta. Takie zapachy rozchodz… - Michał nie zdążył dokończyć wypowiedzi, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.  – A nie mówiłem? – z racji tego, że był bliżej drzwi, tym razem on otworzył. Wpuścił do środka jastrzębskich głodomorów i dał im nierozpoczęte jeszcze pudełko pizzy.
- A już myślałem, że będę głodny! – zawołał ucieszony Kubiak, jak zawsze z powodu jedzenia. Aż mu okulary z podekscytowania zaparowały, gdy pochłaniał pierwszy kawałek. A Zibi to nawet nie miał czasu podziękować, bo tak był zaaferowany pyszną kolacją. Kręcąc głową z niedowierzania, że ktoś w Spale, mając znajomości na stołówce, jest jeszcze w stanie pochłonąć pizzę, zerknęłam przez okno.
My bawiliśmy się w najlepsze, a spalska ziemia wchłaniała tyle wody, ile mogła. Padał bardzo rzęsisty deszcz, prawie nic nie było widać. Niebo co jakiś czas rozświetlała błyskawica, a grzmoty były skutecznie zagłuszane przez śmiech Ady lub jednego z siatkarzy. Minął prawie tydzień naszej przygody, kiedy stałam i patrzyłam na tereny ośrodka pogrążone w deszczu i szarości. Zaczęłam się zastanawiać co robiłabym w tym czasie, gdybym ich nie poznała. Nie poznała tych wspaniałych ludzi, którzy dostarczali do tej pory tyle emocji mnie i milionom innych Polaków. Teraz stałam się poniekąd częścią ich małego świata, ja, Adrian i Ada. Dostaliśmy szansę poznania od środka ich życia, tego sportowego,  i nawiązania przyjaźni. Poważniejszych uczuć też. Szkoda, że tylko z jednej strony.
Odwróciłam wzrok od okna i spojrzałam na resztę. Większość już się posiliła i w spokoju odpoczywała na łóżkach. Mariusz dalej spał, przegapiając drugą kolację, a Bartek mi się przyglądał. Zjadł już swoją porcję i w milczeniu próbował nawiązać ze mną kontakt wzrokowy. Odwracałam głowę, nie chcąc kontynuować dalej tej głupiej gry w uczucia. Chociaż chciałam czegoś zupełnie innego, całkowicie przeciwnego. Chciałam grać w tą grę, ale kierując się nowymi zasadami. Takimi, że on będzie czuł to co ja i wszystko będzie grało w stu procentach. Chciałam, wręcz marzyłam o tym, żeby słowa jego kolegów miały pokrycie, żeby to wszystko okazało się prawdą. Ale jak mogłam być o tym przekonana, skoro nigdy o tym nie mówił a między nami stała ciągle jego była dziewczyna?
- Dobra panowie, pojedli? Pojedli. Więc teraz panowie zabiorą swoje cztery litery z naszego pokoju, bo jest już późno, a i tak musicie rano wcześnie wstać. A skoro macie wcześnie wstać, to obudzicie i nas, a my chcemy się wyspać. Życzymy więc dobrej nocy i miłych snów. –z uśmiechem stewardessy zakończyłam swój wykład, wskazując przednimi kopytkami drzwi. Nasi koledzy z przeciągłym jękiem zawodu wstali i zaczęli powoli wychodzić.
- Ja to bym nawet chciał, żebyście się mi przyśniły – Zibi zalśnił ząbkami na do widzenia, inaczej nie byłby sobą. Ada słysząc te słowa, parsknęła śmiechem.
- Uwierz, że to byłby najgorszy koszmar twojego życia. Żegnamy panie Bartman.  – moja przyjaciółka również wskazała koledze przyjmującemu drzwi, sugerując żeby wyszedł. Następnie szturchnęła Mariusza łokciem, żeby się obudził i wynosił do siebie.  Kiedy ostatni misiek w osobie Mariusza opuścił nasz pokój, walnęłam się na łóżko.  – Podziwiam cię. Oni są naprawdę uparci i nieco wkurzający.
- A, tam – machnęłam ręką – Kochani też są. Trzeba szukać zawsze pozytywnych stron.
- Co ty taka optymistycznie nastawiona do świata?  - właśnie. Przecież to zawsze ja sprowadzała ludzi na ziemię z obłoków większych czy mniejszych.
- Sama nie wiem, jakoś samo przyszło. Może dlatego, że dawno się nie widziałyśmy? W końcu mam jakąś kobiecą bratnią duszę.
- Przecież miałaś jeszcze Adriana. Ej! – rzuciłam w nią poduszką – Tak, wiem: małpek się nie obraża, a  Wiśnia jest obrońcą małych, niewinnych zwierzątek. Aleksa też broniłaś…
- Ale tylko przez chwilę dlatego, że chciałam być choć trochę obiektywna. To wcale nie zmienia tego, że jakoś go nie lubię.
- No popatrz, a ja go kocham. I my się przyjaźnimy?
- Gdybyśmy miały identyczne charaktery, to byśmy się pozabijały.

2 komentarze:

  1. Pamiętam, ale jakoś nie mam czasu pisać.
    Świetna historia czekam na dalszy ciąg.
    A poza tym zostałaś nominowana do Liebster Award
    Szczegóły znajdziesz pod tym linkiem http://poczytaj-poogladaj.blogspot.com/p/linki-czyli-czytam-i-polecam.html
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział :D

    -Aga :)

    OdpowiedzUsuń