- Przyniosłam ci
obiad – weszłam po cichu do pokoju, ale nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. Ada
zasnęła. Jak tylko pomyślałam sobie, co mogła czuć, kiedy jej powiedział… Bo
zakładałam, że to zrobił i dlatego teraz Ada jest w takim stanie. Przecież był
taki kochany, szalał za nią. A teraz? Ubzdurało mu się zostać w kraju.
Postawiła talerz obok łóżka i wyszłam na balkon. Pogoda zaczynała się psuć, nad
Spałą gromadziły się czarne chmury – jaki zbieg okoliczności.
Szybko wróciłam do pokoju po dzwoniący telefon.
- Cześć polska koleżanko – usłyszałam po drugiej stronie.
Jego głos nie był już tak wesoły jak ostatnim razem.
- Cześć Konstantin. Co u ciebie słychać? – chciałam wierzyć,
że chodzi mu o coś innego, ale przychodziło mi to z trudem.
- Jest z tobą Ada? – nie myliłam się. Pewnie Alex jest obok
niego i zastanawia się, dlaczego Ada od niego uciekła.
- Właśnie śpi. –
odetchnęłam głęboko, żeby zebrać siłę na to, co chciałam mu powiedzieć. – Jeżeli on tam jest, to powiedz mu, żeby
lepiej nie wracał. Jeżeli się dowiem, że jest w Polsce to go znajdę i sprawię,
że już nie zagra, rozumiesz? Nawet w Serbii. Nigdzie.
- Martwi się o nią, gdy zniknęła poruszył chyba całe miasto…
- Wiem, że to twój przyjaciel i to normalne, że go bronisz.
Ale zrozum mnie – to Ada na tym ucierpiała, nie on. Dlaczego nie mogła zakochać
się w tobie, co? Może byłoby z tego mniej problemów i łez.
- Obaj zostajemy w Polsce, Ida. Nie przyjął tej propozycji i
chciał powiedzieć o tym Adzie. Jednak pewna zła dusza go ubiegła i nabruździła.
- Nie wiedziałam, że znasz takie słowa, ale mniejsza o to.
On naprawdę zostaje? – nie mogłam uwierzyć w jego słowa, nie mogłam sobie
wyobrazić, że ludzka podłość może być tak wielka.
- Tak. Chcesz z nim porozmawiać? Stoi obok mnie.
- To chyba mimo wszystko nie jest dobry pomysł, ale
dziękuję, że mi o tym powiedziałeś. Czy stało się coś jeszcze o czym powinnam
wiedzieć? – za dobrze ją znałam. Same plany Alka nie mogły jej tak dobić, nawet
jeżeli go kochała. To musiało być coś jeszcze. Tym razem też intuicja mnie nie
zawiodła.
- Ta zła dusza, myślała, że nadal jest z Alexem. I jest
naprawdę zła. Tamta dziewczyna Bartka, to przy niej Pikuś.
- Czyli wszystko jasne. Możesz zapytać o coś swojego
przyjaciela?
- Skoro sama nie chcesz, to chyba muszę.
- Zapytaj go dlaczego jest z niego taka dupa wołowa i nie
potrafi nic sam załatwić.
Rozłączyłam się, nie chcąc słyszeć odpowiedzi. Z resztą nie
byłam pewna czy Cupko w ogóle zrozumiał co miałam na myśli. Zapisałam jego
numer w telefonie i wsadziłam telefon do kieszeni. Zawsze bałam się ludzi
skomplikowanych. Taką osobą był właśnie Aleks – nie może przeżyć bez osób
trzecich. Kiedyś wydawało mi się, że też taka jestem, że nieustannie potrzebuję
czyjejś pomocy. Na szczęście, po jakimś czasie, zrozumiałam, że muszę sama
powalczyć o niektóre rzeczy. Usamodzielniłam się. Najwidoczniej Aleksowi
jeszcze do tego daleko. Nawet nie miał odwagi sam zadzwonić, z resztą to
dobrze. Pewnie bym się nie hamowała i nie dała mu nic powiedzieć.
- Szczwana bestia z niego, wbrew pozorom.
- Z kogo? – usłyszałam głos przyjaciółki za plecami. Pewnie
moja rozmowa ją obudziła.
- Już nie śpisz? Przyniosłam ci obiad – weszłam do pokoju i
usiadłam obok niej.
- Dzięki. – podniosła talerz i zaczęła kręcić widelcem z
talerzu. Dziubnęła kilka razy, po czym z powrotem odstawiła talerz. Ukryła
twarz w dłoniach, lekko się kołysając. –
Wiesz, co się stało, prawda? Rozmawiałaś z Konstantinem – czyli jednak
słyszała. Może to lepiej? Przynajmniej nie musiała mi już nic mówić. Znałam
wersję dwóch stron, ale tylko ta jedna była winna. Serbska i szczwana.
- Rozmawiałam. I znam też wersję twojego amanta – widziałam,
że chce coś powiedzieć, ale jej nie pozwoliłam – I zanim cokolwiek powiesz, to
mimo że jestem na niego wściekła do granic możliwości i nie wiem czy
kiedykolwiek to się zmieni, to powinnaś go wysłuchać. Wbrew pozorom znalazłyśmy
się w podobnej sytuacji, ale nie dałaś mu tego wyjaśnić.
- Co masz na myśli?
- To, że on świata poza tobą nie widzi. I zostaje w Polsce.
I ta dziewczyna, że którą rozmawiałaś, wprowadziła cię w wielki błąd, a ty
zamiast zapytać swojego księcia, to od razu jej uwierzyłaś.
- Gdybyś ją widziała, jak jej na nim zależy i jak bardzo za
nim tęskni, to też być uwierzyła.
- Dasz mu szanse? Może nie być drugiej takiej okazji. On cię
kocha.
Myślałam, że odpowiedź będzie jednoznaczna, ale się
pomyliłam. Ta sytuacja wiele ją nauczyła, zauważyłam to. Uświadomiła sobie, że
jej bezgraniczna naiwność w dobre intencje wszystkich ludzi na ziemi, czasem
nie jest dobrą reakcją. Była jakby… mocniejsza? Tak, mocniejsza. Mocne kobiety
nigdy nie podejmują decyzji od razu.
- Czas pokaże.
- Chcesz wracać do domu?
- Chyba będę musiała, nie chcę ci siedzieć na głowie. Z
resztą pewnie masz jakąś robotę. A po za tym, jest Bartek.
- Nie wiem czy w tym przypadku zmiana tematu jest dobrym
pomysłem.
- Coś jest nie tak? Dalej ma cię gdzieś?
- Nie miał i było świetnie. Ale teraz…. Ona tu przyjechała
wiesz? Adrian jej nie poznał.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
- A co miałam ci powiedzieć? Nie chciałam przerywać
sielanki. Wszyscy dookoła mi mówią, że jestem dla niego najważniejsza i jedyna,
ale co z tego, skoro ani razu mi tego nie udowodnił? Teraz mnie unika,
wróciliśmy do punktu wyjścia. Może powrót do domu rzeczywiście jest dobrym
rozwiązaniem?
- Ty chyba żartujesz! Przecież nie możesz się poddać.
- To on się poddał, nie ja. A Adrian na pewno poradzi sobie
sam, świetnie się dogaduje z chłopakami.
- Nigdzie nie jedziesz. Nawet nie chcę o tym słyszeć.
Zobaczysz, że jeszcze będziecie żyć długo i szczęśliwie i mieć gromadkę dzieci.
A teraz pokazuj mi tych boskich misiów. Na pewno masz mnóstwo zdjęć.
***
Miło było widzieć ją w końcu uśmiechniętą. W końcu od
momentu, gdy przyjechała do Spały, po raz pierwszy się uśmiechała. W zasadzie,
to nawet uśmiała, kiedy przyglądała zdjęcia z treningów i montowany na gorąco
Igłą Szyte. Jej śmiech roznosił się po ośrodku jak błyskawica, pewnie
zastanawiając niejednego misia o małym rozumku.
- Uważaj, bo jeszcze za chwilę się tu zlecą.
- O ile zdążą, bo za chwilę się zbieram. Zdążę jeszcze na
autobus do Warszawy.
- O nie, moja droga. Pojedziesz jutro rano, nie będziesz się
plątać po nocy.
- Nie będę wam siedzieć na głowie, ciasno tu macie.
- Powiedziałabym raczej – przytulnie. Adrianowi nic się nie
stanie, jak jedną noc się prześpi na podłodze.
– do drzwi rozległo się gromki pukanie do drzwi. – Widzisz? Mówiłam. Oni wszystko muszą
usłyszeć. – podeszłam otworzyć i mało
brakowało a zostałabym przygnieciona. Do naszego pokoju wparował misiek o
bardzo małym rozumku zwany Kubiakiem oraz jego kompan niewykazujący się na co
dzień inteligencją – Zibi. Ale to jeszcze nie był koniec, bo zaraz za nimi
wychyliła się wiewiórowata twarz, a za nią Ruda czupryna.
- O, widzę, że mamy nową koleżankę na zgrupowaniu! –
pierwszy z grupki adoratorów przysiadł się do Ady na łóżko i wpatrywał w nią
swoje maślane oczęta. Drugi dołączył do pierwszego, trzeci z wielkim piskiem i
rozpostartymi ramionami zbliżał się szybkim tempem do dwóch pierwszych, a Kubuś
po prostu stał zakłopotany i czerwony. –
Jestem Michaś, a to Zibi. Poznamy imię nowej koleżanki? – próbowałam właśnie
odczytać wyraz twarzy swojej przyjaciółki, ale jakoś nie mogłam jej rozgryźć.
Wahałam się, czy zamierza wybuchnąć mu śmiechem prosto w twarz czy zwyczajnie
uciec przed jego maślanymi oczkami.
- To jest moja przyjaciółka, Miśku, więc masz zakaż
zbliżania się na co najmniej pięć metrów. Nazywa się Ada i chce zdążyć na wieczorny
autobus, więc błagam przemówcie jej do rozsądku. Kuba liczę na ciebie –
poczochrałam Rudego po czuprynie i zmyłam się szukać Adriana. Ktoś musiał mu
przekazać tą jakże radosną wiadomość, że tej nocy będzie musiał tulić się do
podłogi zamiast do poduszki.
Przemierzałam właśnie korytarz, kiedy zapewne ściągnięty
telepatycznie Adrian, pojawił się wprost przede mną. Z tego co zdążyłam
zapamiętać, wyszedł właśnie z pokoju Winiara i Daniela.
- Michał mówił, że Ada przyjechała. Stało się coś?
- To dość skomplikowana historia, nie na teraz. Na teraz
jest za to wiadomość, że Ada u nas przenocuje i śpisz na podłodze. Chyba nie
masz nic przeciwko, nie? To jest lepsze rozwiązanie niż tułanie się autobusami
po nocy.
Adrian nie miał nic do gadania, więc pociągnęłam go ze sobą
z powrotem do pokoju, obawiając się, żeby nie zrobili naszej przyjaciółce
prania mózgu. Z nimi to nigdy nic nie wiadomo. Jednak jak się okazało, nie
miałam się czego obawiać. Ada była bardzo zainteresowana tym, co mówił Kuba o
atakach terrorystycznych i kompletnie olewała resztę. Wiewiór rozmawiał z kimś
przez telefon w bliżej nieznanym mi języku, a dwóch podrywaczy siedziało na
ziemi z nieciekawymi minami.
- I jak? Zostajesz?
- Uwierz mi, że jakby Kuba powtórzył ci ten sam krótki
wykład, który miałam przed chwilą, to sama być zdecydowała się zostać, nawet
jeżelibyś miała spotkanie z Obamą.
- Dlatego w szczególności poprosiłam o to Kubusia. Chłopcy,
a czy wy przypadkiem nie macie siłowni teraz, co?
- A mamy, więc się zwijamy. A ty nas dziś nie nagrywasz?
- Nie, zostaję. Krzysiek sobie jakoś poradzi. Tylko nie
wygadajcie się przed trenerem, że Ada tu jest. Cioci możecie powiedzieć, ale
tylko jeżeli będzie pytała – panowie już opuszczali pokój, kiedy zobaczyłam na
podłodze ślad zbrodni. – Chwila! Wróć! Kto zostawia śmieci na podłodze?
- Mamy siłownię, musimy się pospieszyć! – krzyknęli tylko i
już ich nie było. A papierek po batoniku truskawkowym musiałam posprzątać sama.
***
Był wieczór. Ciocia o nic nie pytała, trener żył w
nieświadomości, że jego kadra chwilowo powiększyła się o jednego członka
załogi. Ale chłopcy ze Skry nie mogli nie skorzystać z okazji zobaczenia się z
Adą i takim sposobem w naszym małym pokoiku było trochę więcej osób niż
zazwyczaj. Ja, jako gospodyni, stałam przy oknie, podczas gdy na moim łóżku
rozsiadł się Winiar z Danielem, chwilę później dołączył do nich Zator z racji,
że jest małej wielkości, na łóżku Adriana spoczywał Mariusz z Bartkiem i Adą
pośrodku. A Adrian właśnie pojawił się z
pizzą, której nie cierpiałam. Tak, można nie lubić pizzy i nie jest to rzecz
często spotykana.
- Mijałem Anastasiego po drodze i dziwnie mnie zmierzył z
tymi czterema pudłami, ale ostatecznie nic nie powiedział. Chcąc nie chcąc
możecie się spodziewać jutro ostrzejszego treningu. – towarzyszyło mu głośne westchnięcie
Daniela.
- Przeżyliśmy potop szwedzki, przeżyjemy i włoski… Kurde,
nie zrymowało się…
Daniel przeżywał właśnie swoją lingwistyczną porażkę, kiedy
na niebie rozbłysła błyskawica i gdzieś niedaleko uderzył piorun. I to jaki!
Rąbnęło tak, że ośrodek zatrząsnął się w fundamentach. Pokój wypełniła cisza,
przerywana wzdychaniem Daniela. Towarzyszyły jej nasze przerażone spojrzenia.
Tylko Mariusz niczym się nie przejął, bo drzemał. Dość mocno, z resztą, bo
grzmot do nie obudził.
Nie chcąc myśleć o nieprzyjemnych rzeczach, nasi goście
zabrali się za jedzenie pizzy. Ja zasłoniłam okna, nie chcąc widzieć oznak
zbliżającej się burzy i usiadłam pod ścianą. Wzięłam aparat Adriana i zaczęłam
robić zdjęcia zgromadzonym. Nie powiem, miałam niezły ubaw, zwłaszcza z tego
jak niektórzy z nich męczyli się przeżuwając pizzę. Zapach stopionego sera i
ciągnącego się ciasta wypełnił cały pokój, więc chcąc mieć w miarę spokojną
noc, otworzyłam okno.
- No, teraz zleci się reszta. Takie zapachy rozchodz… -
Michał nie zdążył dokończyć wypowiedzi, kiedy rozległo się pukanie do
drzwi. – A nie mówiłem? – z racji tego,
że był bliżej drzwi, tym razem on otworzył. Wpuścił do środka jastrzębskich
głodomorów i dał im nierozpoczęte jeszcze pudełko pizzy.
- A już myślałem, że będę głodny! – zawołał ucieszony
Kubiak, jak zawsze z powodu jedzenia. Aż mu okulary z podekscytowania
zaparowały, gdy pochłaniał pierwszy kawałek. A Zibi to nawet nie miał czasu
podziękować, bo tak był zaaferowany pyszną kolacją. Kręcąc głową z
niedowierzania, że ktoś w Spale, mając znajomości na stołówce, jest jeszcze w
stanie pochłonąć pizzę, zerknęłam przez okno.
My bawiliśmy się w najlepsze, a spalska ziemia wchłaniała
tyle wody, ile mogła. Padał bardzo rzęsisty deszcz, prawie nic nie było widać.
Niebo co jakiś czas rozświetlała błyskawica, a grzmoty były skutecznie
zagłuszane przez śmiech Ady lub jednego z siatkarzy. Minął prawie tydzień
naszej przygody, kiedy stałam i patrzyłam na tereny ośrodka pogrążone w deszczu
i szarości. Zaczęłam się zastanawiać co robiłabym w tym czasie, gdybym ich nie
poznała. Nie poznała tych wspaniałych ludzi, którzy dostarczali do tej pory
tyle emocji mnie i milionom innych Polaków. Teraz stałam się poniekąd częścią
ich małego świata, ja, Adrian i Ada. Dostaliśmy szansę poznania od środka ich
życia, tego sportowego, i nawiązania
przyjaźni. Poważniejszych uczuć też. Szkoda, że tylko z jednej strony.
Odwróciłam wzrok od okna i spojrzałam na resztę. Większość
już się posiliła i w spokoju odpoczywała na łóżkach. Mariusz dalej spał,
przegapiając drugą kolację, a Bartek mi się przyglądał. Zjadł już swoją porcję
i w milczeniu próbował nawiązać ze mną kontakt wzrokowy. Odwracałam głowę, nie
chcąc kontynuować dalej tej głupiej gry w uczucia. Chociaż chciałam czegoś
zupełnie innego, całkowicie przeciwnego. Chciałam grać w tą grę, ale kierując
się nowymi zasadami. Takimi, że on będzie czuł to co ja i wszystko będzie grało
w stu procentach. Chciałam, wręcz marzyłam o tym, żeby słowa jego kolegów miały
pokrycie, żeby to wszystko okazało się prawdą. Ale jak mogłam być o tym
przekonana, skoro nigdy o tym nie mówił a między nami stała ciągle jego była
dziewczyna?
- Dobra panowie, pojedli? Pojedli. Więc teraz panowie
zabiorą swoje cztery litery z naszego pokoju, bo jest już późno, a i tak
musicie rano wcześnie wstać. A skoro macie wcześnie wstać, to obudzicie i nas,
a my chcemy się wyspać. Życzymy więc dobrej nocy i miłych snów. –z uśmiechem
stewardessy zakończyłam swój wykład, wskazując przednimi kopytkami drzwi. Nasi
koledzy z przeciągłym jękiem zawodu wstali i zaczęli powoli wychodzić.
- Ja to bym nawet chciał, żebyście się mi przyśniły – Zibi
zalśnił ząbkami na do widzenia, inaczej nie byłby sobą. Ada słysząc te słowa,
parsknęła śmiechem.
- Uwierz, że to byłby najgorszy koszmar twojego życia.
Żegnamy panie Bartman. – moja
przyjaciółka również wskazała koledze przyjmującemu drzwi, sugerując żeby
wyszedł. Następnie szturchnęła Mariusza łokciem, żeby się obudził i wynosił do
siebie. Kiedy ostatni misiek w osobie
Mariusza opuścił nasz pokój, walnęłam się na łóżko. – Podziwiam cię. Oni są naprawdę uparci i
nieco wkurzający.
- A, tam – machnęłam ręką – Kochani też są. Trzeba szukać
zawsze pozytywnych stron.
- Co ty taka optymistycznie nastawiona do świata? - właśnie. Przecież to zawsze ja sprowadzała
ludzi na ziemię z obłoków większych czy mniejszych.
- Sama nie wiem, jakoś samo przyszło. Może dlatego, że dawno
się nie widziałyśmy? W końcu mam jakąś kobiecą bratnią duszę.
- Przecież miałaś jeszcze Adriana. Ej! – rzuciłam w nią
poduszką – Tak, wiem: małpek się nie obraża, a
Wiśnia jest obrońcą małych, niewinnych zwierzątek. Aleksa też broniłaś…
- Ale tylko przez chwilę dlatego, że chciałam być choć
trochę obiektywna. To wcale nie zmienia tego, że jakoś go nie lubię.
- No popatrz, a ja go kocham. I my się przyjaźnimy?
- Gdybyśmy miały identyczne charaktery, to byśmy się
pozabijały.