UWAGA!

Opowiadanie jest całkowitą fikcją, wyłącznie moim tworem wyobraźni. Wszelaki związek opowiadania z rzeczywistością jest przypadkowy.

sobota, 14 września 2013

"- To niech dzieci Rezende się strzegą."

Kiedy usłyszeliśmy głosy z korytarza, zorientowaliśmy się, że mecz się skończył. Wprawdzie nie mogliśmy ocenić po głosach jak chłopcy sobie poradzili, jednak nie chciało się nam ruszać z miejsca. Mieliśmy nadzieję, że niedługo któryś z panów wyjdzie na balkon i odpowie na nurtujące nas pytanie.
- Kurek, ale ci dobrze. – kiedy łaskawie otwarłam oczy, zobaczyłam nad sobą twarz Możdżonka, trzymającego a rękach Marchewkę.  – Wygraliśmy jednego seta. Tego, w którym wyszliście. Zieloni tak się za Wisienką rozglądali, że przyjęcie im siadło.
- Marcin, skończ. – mruknął Bartek, za co oberwał marchewką.  – Jak ty traktujesz kolegów?
- Staram się z szacunkiem, ale nie lubię jak mnie ktoś ucisza i bywa różnie.
- Bartuś, jesteś już mniej czerwony, więc wnioskuję, że ci przeszło.  – na balkonie zrobił się tłok, kiedy zawitał do nas Michał Winiarski. Usiadł na moim miejscu i westchnął głęboko popijając wodę prosto z butelki.
- Tamci już pojechali?
- Zostają do jutra – mruknął przyjmujący, na co Bartek siarczyście przeklął. Mnie też nie było to na rękę, ale wpadłam na pewien plan.  – Oj i chyba będą biedni tej nocy. Wchodzę w to.
- Nawet jeszcze nie wiesz w co. Ale w sumie będzie mi potrzebna twoja pomoc. A gdzie się zatrzymali?
- W Championie, zajmują całe piętro.
- Chłopcy, znacie może jakiegoś hydraulika w ośrodku?
- Znamy. Ten co zajmował się tą powodzią u nas był bardzo miły i szybki. 
- A bardzo was tu kochają?
- Oj, kochana! Zarabiają na nas mnóstwo co roku a na dodatek jesteśmy tacy mili, że nieba by nam przychylili.
- To niech dzieci Rezende się strzegą.
Razem z Bartkiem poszliśmy do tego hydraulika i bez problemu przekonaliśmy go, żeby nam pomógł. Nie musieliśmy używać wielu argumentów, aby ten miły pan się zgodził. Ba, tak się rozochocił, że od razu pobiegł wykonać swoje zadanie. Przybiliśmy piątkę z Bartkiem i razem z kilkoma innymi wtajemniczonymi siedzieliśmy sobie w altanie do późnego wieczora, z nadzieją, że nasz plan zadziała. Ważne było także to, że pan hydraulik wciągnął w plan pracowników hotelu, żeby nie wyskoczyły żadne nieplanowane sytuacje. Dzięki mojemu chytremu planowi, siatkarze z Brazylii oraz osoby im towarzyszące opuścili ośrodek po godzinie dwudziestej drugiej.
- Jesteś genialna, wiesz?
- Wiem, Bartuś.
- Ale co ty właściwie zrobiłaś?  - zapytał Kubuś, niemogący znaleźć wyjaśnienia tej sytuacji.
- Ja? Nic. To pan Henio zakręcił im wodę.
***
Nie mogłam spać w nocy. Kręciłam się z boku na bok, przeklinając w myślach Adriana, który chrapał jak najęty. W końcu położyłam się na plecach, zrzucając z siebie kołdrę i głośno wzdychając. Cały czas zastanawiałam się nad tym, czy dobrze zrobiłam, że mu odmówiłam. Co jeśli teraz będzie inaczej? Jeżeli coś się między nami zmieni i nie będę mogła tego naprawić? Bartek był przekonany, że się zgodzę, dobrze przemyślał tą sprawę, bo inaczej nie wyskoczyłby nagle z takim tematem. Usiadłam na łóżku, gdzieś pośrodku ciemności, ciesząc się spalską ciszą. Już niedługo będziemy musieli opuścić to miejsce, zostawiając tutaj mnóstwo wspomnieć. Dla mnie zawsze ten ośrodek będzie wyjątkowy ze względu na to, że to właśnie tutaj wszystko sobie z Bartkiem wyjaśniliśmy, tutaj powiedział po raz pierwszy, że mnie kocha, to właśnie tutaj spędziliśmy wiele niezapomnianych chwil. Zaczęłam chodzić po pokoju co jakiś czas potykając się o porozrzucane rzeczy. Miałam mętlik w głowie i nie wiedziałam co mam zrobić. Zaczynałam panikować, więc jedyne co mi pozostało, to telefon do Ady. Zawsze śmiała się ze mnie, że jak panikuję, to do niej dzwonię. Zabrałam telefon i wyszłam na balkon.
- Jeżeli nie jesteś Idą lub… Idą, to jutro rano cię zabiję, kimkolwiek jesteś.
- Grunt to miłe powitanie. Nie musisz nikogo zabijać.
- Co się stało. Inaczej byś nie dzwoniła o tej porze. Właściwie… To co my mamy za porę?
- Trzecia w nocy.
- Trzecia w nocy?! Boże, to mów tym bardziej. Poczekaj, bo Aleksa obudzę.  – ona potrafiła mnie zadziwiać nawet o trzeciej w nocy. Wygląda na to, że przez te kilka dni dużo się u niej wydarzyło, tak jak i u mnie. Słyszałam jak powoli zamyka drzwi, po czym ziewnęła. – Mów.
- Zacznę od tego, że długo nad tym myślałam i zdecydowałam się złożyć papiery w Łodzi. Chcę być blisko niego, na wyciągnięcie ręki, rozumiesz? Po tym co było kiedyś, nie chcę się z nim rozstawać.
- Bardzo ciekawy początek, dobrze, że mówisz mi to teraz. Adrian wie?
- Nie mówiłam jeszcze nikomu oprócz ciebie i Bartka. Ale to jeszcze nie koniec.
- No ja myślę, to nie jest takie straszne. Też się nad tym zastanawiałam, bo wiesz… Z Aleksem to chyba na poważnie.
- Zdążyłam się zorientować po tym, że u ciebie nocuje. Cieszę się, że między wami wszystko w porządku.
- Nawet bardziej niż w porządku, ale nie dzwonisz, żeby rozmawiać o mnie.
- Dzisiaj był strasznie o mnie zazdrosny. Przyjechali Brazylijczycy i …
- Brazylijczycy?!
- Cicho, bo Aleksa obudzisz. Tak, Brazylijczycy i trochę mnie zaczepiali. Aż Bartek musiał zejść z boiska, bo inaczej by jeszcze kogoś zabił.
- Uhuhu, to rzeczywiście gorąco się musiało zrobić. Ale Brazylijczycy? Dlaczego mnie tam nie było…
- Nie nacieszyłabyś się długo, bo zrobiliśmy im psikusa i pojechali wieczorem. Wyciągnęłam Bartka z hali i spędziliśmy trochę czasu razem.
- Przejdź do sedna, bo zasnę.
- Zapytał mnie czy z nim zamieszkam.
- Żartujesz?
- Nie, jestem śmiertelnie poważna. Nie zgodziłam się, spanikowałam, stwierdziłam, że to za wcześnie i … sama nie wiem. Zaskoczył mnie. A ja jego swoją odpowiedzią, widziałam, że oczekiwał usłyszeć coś innego. Nie wiem co mam zrobić, boję się, że coś się zmieni między nami.
- Czekaj, moment, bo nie zakodowałam. Zapytał się czy z nim zamieszkasz, a ty się nie zgodziłaś. Ja też pewnie bym się nie zgodziła. Ale spójrzmy na to z innej strony…. Jak się ujawnicie, to prasa nie da wam spokoju. Zwłaszcza jak odgrzebią tamte zdjęcia. Jesteś pewna, że to rzeczywiście nie ten moment?
- Nie. I do tego rodzice jeszcze nic nie wiedzą, ani o studiach, ani o Bartku. Jak ja mam im o tym wszystkim powiedzieć?
- Rodzice nie będą z nim mieszkać, tylko ty. To jest twoja decyzja. I gdybym była na twoim miejscu, gdybym kochała go tak mocno jak ty i on kochał mnie, to prawdopodobnie po przemyśleniu tego tysiąc razy, zgodziłabym się. Pewnie potem wzięlibyśmy ślub, mieli gromadkę dzieci i …
- Dobra, dobra – skończ. Aż tak daleko w przyszłość nie wybiegamy. Dzięki, trochę rozjaśniłaś mi wizję.
- Zawsze do usług. A teraz wybacz, wracam do Aleksa i idę spać.
- Dobranoc, ja jeszcze trochę posiedzę. I pozdrów go ode mnie i przypomnij, że jak ci coś zrobi to…
- To nakopiesz mu do czterech liter, pamiętam.
***
Otwieranie oczu to nie był najlepszy pomysł, jak się okazało. Słońce strasznie mnie raziło, na dodatek okropnie bolała mnie głowa i gardło. Próbowałam wykrztusić z siebie jakieś słowo, ale usłyszałam tylko jakiś zgrzyt i to by było na tyle. Trzęsłam się z zimna, nie miałam siły, żeby się ruszyć. Dopiero po kilku minutach zorientowałam się, że jestem na balkonie. Musiałam zasnąć po tym jak rozmawiałam z Adą. Z pokoju nie było słychać chrapania, więc Adrian zapewne już wstał. O własnych siłach wczołgałam się do pokoju, mrucząc pod nosem słowa odnośnie mojej głupoty. Usiadłam obok łóżka, nie mając siły się na nie wdrapać. Musiałam zacząć myśleć. Nie mogłam zadzwonić do żadnego siatkarza, żeby przypadkiem ich nie zarazić. Pozostawało mi tylko próbować dodzwonić się do Adriana, jednak kiedy zaczęłam do niego dzwonić, zobaczyłam jego telefon na szafce.
- Kiedyś przywiążę mu tą komórkę do ręki. Przysięgam.
Zastanawiałam się, kiedy ktoś się zorientuje, że mnie nie ma i zaczną mnie szukać. Na wszelki wypadek, gdyby miało to trwać dłużej, ściągnęłam ze swojego łóżka kołdrę i ułożyłam się na podłodze przy drzwiach. Było to dość ryzykowne, ale miałam pewność, że jeżeli ktoś wejdzie do pokoju to mnie zauważy. Oczy same mi się zamykały, co mogło oznaczać, że mam wysoką gorączkę. A to wszystko sprowadzało się tylko do jednego – wcześniejszego wyjazdu. Zrobiło mi się smutno, bo nie chciałam tak szybko opuszczać tego miejsca. Miałam świadomość, że to nastąpi, ale nie tak szybko. Bardzo przywiązałam się do tych wszystkich Miśków, szczególnie do jednego i zdałam sobie sprawę, że będę za nimi tęsknić. Jacy by nie byli, uwielbiałam ich wszystkich. Kiedy tak teraz siedziałam i myślałam o tym, co nieuniknione, zdałam sobie sprawę, że to wszystko co mnie ostatnio spotkało (z wyjątkiem historii z byłą Kurka) było spełnieniem moich marzeń.
Nagle poczułam na nogach opór, czyli ktoś próbował dostać się do środka i wyraźnie nie spodobało się mu to, że nie może otworzyć drzwi.
- Ida? Jesteś tam? Czemu nie mogę otworzyć drzwi? – Adrian, całe szczęście. Jego mogłam wpuścić do środka. Z wielkim trudem odsunęłam się od drzwi i pozwoliłam mu wejść. Kiedy tylko zobaczył mnie na ziemi, zawiniętą w kołdrę, przeraził się.  – Hej, co jest? Przecież ty masz gorączkę! Pójdę po lekarza – pociągnęłam go za rękaw, żeby usłyszał, co mam mu do powiedzenia.
- Nie mów nikomu i zamknij drzwi na klucz. Jak Bartek albo któryś siatkarz się tu dostaną, mogą się zarazić.  – Adrian zamknął drzwi i pobiegł po lekarza. Nie chciałam im narobić jeszcze więcej kłopotów, teraz chciałam jedynie stąd zniknąć, zanim to jeszcze nie bolało tak bardzo. I wcale nie myślałam o swoim stanie zdrowia w aktualnym momencie.  
Nie musiałam długo na nich czekać, pan doktor pojawił się z całym swoim ekwipunkiem. Kiedy mnie zobaczył, trochę się zdziwił. Musiałam wyglądać paskudnie. Uśmiechnęłam się niemrawo, bo ledwo kontaktowałam, zaczęłam się robić strasznie senna. Pierwsze co zrobił to założył mi kroplówkę i podał dożylnie jakieś lekarstwo. Nie miałam siły na to, żeby słuchać co do mnie mówi.
- Mogę iść spać? – spytałam cicho i kiedy zobaczyłam przytaknięcie doktora, zamknęłam oczy. Zasnęłam w momencie.
Nie wiem ile spałam, nie interesowało mnie to. Strasznie chciało mi się pić, ale nie miałam na tyle siły, żeby sama czegoś poszukać. Nie otwarłam nawet oczu. W pokoju było cicho, nie wiedziałam czy ktoś oprócz mnie tutaj jest. Spróbowałam się ruszyć, ale zdołałam tylko podnieść się na poduszkach.
- Ida?
- Bartek, musisz iść.
- Nic nie muszę. Zostaję z tobą. Podać ci coś?
- Ale..
- Ida.
- Wodę. – nie chciałam się z nim kłócić, ale nie chciałam też, żeby się ode mnie zaraził. Bądź co bądź myślałam teraz o reprezentacji. Anastasi potrzebował każdego z nich w szczytowej formie i żadna choroba nie mogła pokrzyżować mu planów. Kurek podał mi wodę i pomógł mi się napić, delikatnie przechylając szklankę. – Zarazisz się.
- Nie ważne. Chce tu być, z Tobą. Jeżeli będzie trzeba, to przywiążę się do łóżka, żebyś nie mogła mnie stąd wyrzucić.
- Będę musiała wcześniej stąd wyjechać, nie mogę was narażać na niepotrzebne infekcje.

- O tym to zadecyduje nasz lekarz, a teraz już nic nie mów i odpoczywaj. Ja sobie tu będę siedział i spełniał twoje zachcianki.  – uśmiechnęłam się lekko, po czym znowu odpłynęłam.